Indonezja to kraj 17-tu tysięcy wysp. Niektóre z nich są chętnie wybieranym celem wakacyjnych wyjazdów, także przez polskich turystów. Najsłynniejsza z nich to chyba Bali, chociaż inne też cieszą się powodzeniem. Turyści decydujący się na daleką podróż, bardzo często starają się zobaczyć możliwie jak najwięcej, nie poświęcając całego czasu na pobyt w jednym miejscu. A najlepszym środkiem komunikacji są w Indonezji samoloty. Właściwie jedynym – promy dowożą jedynie do brzegów wysp, a wszechobecna dżungla sprawia, że podróżowanie drogą lądową nie zawsze jest łatwe, a niekiedy jest niemal niemożliwe.
Wyjazd do Indonezji wiąże się z koniecznością korzystania z usług przewoźników lotniczych. Przelot z domu odbywa się zazwyczaj którąś z renomowanych linii, natomiast przeskakiwanie pomiędzy wyspami, często oznacza konieczność skorzystania z samolotu należącego do lokalnej firmy. Ostatnia katastrofa linii Trigana Air Service odświeżyła, zadawane także i w przeszłości pytanie, na ile bezpieczne jest korzystanie z indonezyjskich linii lotniczych. Niestety, wiele wskazuje na to, że poziom bezpieczeństwa nie jest wysoki.
Od 2001 roku na terenie Indonezji przydarzyło się 40 wypadków lotniczych z ofiarami śmiertelnymi. A wśród nich katastrofa samolotu Air Asia – lot 8501, z grudnia ubiegłego roku, w której zginęły 162 osoby. Dla porównania: w tym samym czasie w Wielkiej Brytanii zdarzyło się tylko 6 wypadków i wszystkie dotyczyły małych samolotów, na pokładach których nie było więcej niż sześciu pasażerów.
W 23 letniej historii swego istnienia, samoloty linii Trigana miały aż 15 wypadków (według niektórych źródeł nawet 19). Trigana Air Service jest jedną z 59-ciu (!) linii lotniczych umieszczonych na czarnej liście Unii Europejskiej, nie mogących latać nad terytoriami krajów należących do Unii. Tylko czterech indonezyjskich przewoźników nie spotkał taki los. Do krajów UE latać mogą jedynie: Garuda Indonesia, Airfast Indonesia, Ekspres Transportasi Antarbenua i Air Asia. Żaden inny kraj na świecie nie został w ten sposób „wyróżniony” i nie ma tak wielu linii z unijnym zakazem.
Po katastrofie samolotu Air Asia, New York Times przytoczył informację, że w klasyfikacji prowadzonej przez ONZ, transport lotniczy w Indonezji uzyskał w zeszłym roku zaledwie 61%, co postawiło ten kraj na dalszej pozycji niż jego mniej rozwinięci sąsiedzi – Laos i Myanmar. Przypomniano, ponadto, że towarzystwa ubezpieczeniowe obciążają indonezyjskie linie lotnicze niemal podwójną stawką, w porównaniu ze średnią światową.
Wskaźnik wypadków śmiertelnych na milion pasażerów, jest 25 razy większy niż w Stanach Zjednoczonych. Trudno to wytłumaczyć niekorzystnym zbiegiem okoliczności, czy jakimś wyjątkowym pechem, który mają akurat Indonezyjczycy.
W ostatnich dziesięcioleciach, transport lotniczy w Indonezji gwałtownie się rozrasta. Powstało wiele niskobudżetowych linii lotniczych, obsługujących miliony osób, korzystających z nich przy przemieszczaniu się pomiędzy indonezyjskimi wyspami. Samoloty wygrywają z promami. W ciągu siedmiu lat (2006-2013) liczba pasażerów wzrosła o 81%. Przewiduje się, że w najbliższych dwudziestu latach Indonezja stanie się szóstym światowym rynkiem w tej dziedzinie – pod koniec okresu z samolotów korzystać ma tam 270 milionów osób.
Raport zawierający takie informacje, przygotowało IATA – Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego, nie unikając wyrażenia swych obaw co do poziomu bezpieczeństwa lotów, zwracając uwagę na to, że w Indonezji, od 2010, nie było roku bez poważnego wypadku lotniczego. Organizacje zajmujące się analizą i opisem jakości transportu lotniczego, oceniają indonezyjskich przewoźników nisko, zdecydowanie poniżej średniej światowej. Prawdopodobnie, władze lotnicze w tym kraju, nie przywiązują dostatecznie dużej wagi do procedur technicznych i bezpieczeństwa.
Grudniowa katastrofa Air Asia, która wydarzyła się wkrótce po tym, jak pilot zgłosił prośbę o zgodę na zboczenie z kursu, w celu ominięcia strefy burzowej pogody, spowodowała pojawienie się podejrzeń, że piloci poddawani są presji, aby latać niezależnie od tego jak trudne panują warunki meteorologiczne. Gdyby pilot – obawiając się pogody - zmienił trasę, zapewne musiałby gęsto tłumaczyć się swoim zwierzchnikom. Jeden z pilotów, Desmond Ross, który przez dziesięć lat pracował w Indonezji, powiedział: „jeśli zapytasz linię budżetową, odpowie, że nie nigdy nie idzie na skróty w sprawach dotyczących utrzymania technicznego, szkoleń pilotów i bezpieczeństwa. Tak mówią władze linii i miejmy nadzieję, że to prawda. Ale wiemy, że we wszystkich innych sprawach nie przejmują się zbytnio regulacjami”.
Ostatnią dużą katastrofą, poprzedzającą tę z grudnia, był wypadek samolotu w 2007 roku, ze 102 osobami na pokładzie, należącego do niskobudżetowej linii (obecnie już nieistniejącej) Adam Air. Wszyscy pasażerowie i załoga zginęli. Późniejsze dochodzenie wykazało, że kierownictwo tej najpopularniejszej w tym czasie w Indonezji taniej linii, korumpowało urzędników lotnictwa, wywierało naciski na pilotów, zmuszając ich do łamania przepisów bezpieczeństwa, a do napraw samolotów wykorzystywano zużyte, zregenerowane części zamienne.
IATA prowadzi rejestr, nazywany Audytem Bezpieczeństwa Operacyjnego (IOSA). Jest on zbiorem standardów, których przestrzeganie podnosi poziom bezpieczeństwa podróży. Liniom lotniczym, które zapisały się do rejestru, o wiele rzadziej przytrafiają się groźne wypadki i katastrofy – średnio jeden na 900 tysięcy lotów. Przeciętna dla pozostających poza rejestrem wynosi: jeden wypadek na 300 tysięcy lotów. Ale spośród 63-ch indonezyjskich przewoźników, tylko Garuda należy do IOSA.
Wprowadzenie i przestrzeganie reguł bezpieczeństwa nie jest łatwe, zwłaszcza dla firm, które przyzwyczaiły się do innego stylu działania. Ale widać, że w tych krajach, które tematem zajęły się poważnie, a wcześniej też nie słynęły z restrykcyjnego przestrzegania przepisów – jak Chiny, Nigeria, czy niektóre kraje Ameryki Łacińskiej – nastąpiła zauważalna i znacząca poprawa.
Nie ma wątpliwości, że ostatnia katastrofa stanie się przyczyną ponowienia wezwań i apeli do władz indonezyjskich o wprowadzenie podwyższonych standardów bezpieczeństwa. Na ile okażą się one skuteczne, to inna sprawa. Na razie latając pomiędzy indonezyjskimi wyspami chyba lepiej unikać niskobudżetowych przewoźników (czyli zdecydowanej większości), a już całkiem słabym pomysłem jest wybieranie się w podróż tanim przewodnikiem w czasie kiepskiej pogody…
Autor: Jarosław Mojzych
Źródło: The Telegraph
18.8.2015