booking.com
Fundusz gwarancyjny rozwiąże problemy klientów biur podróży

Rola gwarancji touroperatorskich

Ministerstwo Sportu i Turystyki nie ustaje w trudzie aby poprawić finansowe bezpieczeństwa turystów jeżdżących na wakacje z biurami podróży.

Liczne, a przede wszystkim głośne, upadki biur w roku 2012 do dzisiaj nie pozwalają o sobie zapomnieć. Wiele osób ze strachem decydowało się na  rezerwację wyjazdu u swego agenta, bojąc się o losy własnych pieniędzy. Szczęśliwie, w roku 2013 sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Chociaż upadłość ogłosiło pięć biur, to rozgłos temu towarzyszący był niewielki, co wynikać mogło z faktu, że w piątce tej był tylko jeden w miarę znany touroperator: niemiecko-turecki GTI.

Według obowiązujących w Polsce zasad prawnych, każdy organizator turystyki, a także pośrednik turystyczny (nie mylić z agentem, bo to coś innego) zobowiązany jest do posiadania zabezpieczenia w postaci gwarancji ubezpieczeniowej lub finansowej. Ta ostatnia, będąca w istocie gwarancją bankową, spotykana jest bardzo rzadko - niespełna 3% firm, spośród oficjalnie zarejestrowanych niemal 3.5 tysięcy, na nią się zdecydowało. Reszta wybrała ubezpieczenie (w tym wszyscy najwięksi).

Gwarancje wprowadzono w celu ochrony interesów klientów przed konsekwencjami bankructw biur podróży. W rzeczywistości, służą one głównie do pokrywania kosztów powrotów pechowych turystów, których w trybie pilnym ściąga się do kraju,  przed terminem zakończenia imprezy. Dla tych, którzy nie zdążyli wyjechać, ale zdążyli zapłacić, pieniędzy zwykle brakuje. Zwrot pojawia się po ponad roku (co wynika z innych przepisów prawnych – poszkodowani mają rok czasu na zgłoszenie swoich wierzytelności i przed upływem tego okresu nie można dzielić żadnych funduszy) i bardzo często obejmuje tylko część wpłaty. Na przykład w ostatnich dniach pojawiła się informacja, że klienci upadłej ponad półtora roku temu firmy Sky Club wreszcie dostaną zwrot. A, że Sky miał dwie różne polisy, to w zależności od własnego szczęścia, mogą liczyć na odzyskanie 70 lub 38% swoich pieniędzy.

Przepisy o wysokości gwarancji kilkakrotnie zmieniano, zawsze podnosząc jej wysokość i zawsze z podobnym skutkiem. Ostatnia podwyżka mająca miejsce w maju ubiegłego roku, w zasadzie dotycząca wyłącznie małych i nowych podmiotów, także nie daje stuprocentowego zabezpieczenia.

Utworzenie Funduszu Gwarancyjnego

W zeszłym roku pojawił się nowy pomysł. Jest nim utworzenie dodatkowego funduszu, który byłby uruchomiany tylko wtedy, gdyby kwota uzyskana z gwarancji okazała się niewystarczająca dla pokrycia całości roszczeń.

dolaryNa pierwszy rzut oka, pomysł wydaje się dobry, tym bardziej, że podobne idee realizowane są  z powodzeniem (chyba…) w kilku innych krajach europejskich i wygląda na to, że w jakimś stopniu jego realizacja zwiększyłaby szanse na uniknięcie lub, przynajmniej zmniejszenie, strat ponoszonych przez klientów. Chociaż, z drugiej strony, identyczne cele głoszone są każdorazowo po zmianie  zasad (podwyżkach kosztów) udzielania gwarancji.

Fundusz ma działać w formie jednostki o wyodrębnionej osobowości prawnej i być tworzony ze składek wpłacanych przez turystów. Według założeń, każdy klient korzystający z usług biura podróży będzie musiał zapłacić od 10 do 15 zł (w zależności od tego czy leci czarterem czy nie), przy czym opłata ta może być w każdej chwili podwyższona przez ministra, ale nie więcej niż o 100%. Formalnie, to dodatkowe ubezpieczenie płacone będzie przez organizatorów, ale nie jest możliwe aby wzięli oni je na siebie. Według szacunków Ministerstwa Sportu i Turystyki łączna wartość składek wyniesie niemal 19 mln zł. Niemożliwe, żeby biura pokryły taką kwotę z własnej kieszeni. Zapłacić muszą klienci.

Podstawowe pytanie jest takie: czy naprawdę wprowadzenie funduszu gwarancyjnego zapewni realizację postawionego celu i wszyscy pechowi klienci upadłych biur będą mogli być pewni odzyskania wpłaconych pieniędzy? Mam pewne wątpliwości. Przyjrzyjmy się temu pomysłowi dokładniej.

Jak wspomniałem MSiT zakłada, że w pierwszym roku zbierze niemal 19 mln zł (wyliczyli to bardziej precyzyjnie – 18.6 mln). W roku 2012 upadł Sky Club. Miał gwarancję ubezpieczeniową w firmie TU Europa w wysokości aż 35 mln zł. Z kwoty tej zapłacono 5 mln za przewiezienie turystów do Polski. Zostało 20 mln zł. Roszczenia klientów wynoszą 35 mln, brakuje, zatem, 15 mln. Gdyby już istniał Fundusz, to z 18.6 mln pokryłby ten brak. Oczywiście, przy założeniu, ze koszty własne Funduszu nie byłyby zbyt wysokie, pochłaniając znaczącą część składek. Ale o tym za chwilę.

Co jednak stałoby się, gdyby upadło jeszcze jakieś inne biuro (a zwróćmy uwagę na to, że Sky miał naprawdę duże ubezpieczenie)? Okazałoby się, że pieniędzy znowu jest zbyt mało. Mielibyśmy powtórkę z tego co zdarza się za każdym razem przy podnoszeniu opłat za dotychczasowe gwarancje –  zawsze są zapewnienia o poprawie sytuacji klientów i zawsze później pojawiają się te same problemy.

Można by powiedzieć, że sytuacja teraz jest inna, bo właśnie obowiązują nowe przepisy o gwarancjach, są one droższe niż w czasie gdy upadał Sky. Ale nie jest tak do końca. Podwyższone gwarancje dotyczą firm małych lub takich, które mają dopiero zamiar rozpocząć swą działalność. Biura duże podwyżką zostały dotknięte w bardzo niewielkim stopniu. A przecież to upadki dużych firm są tu istotne. Gdyby chodziło tu o biura wysyłające małe grupki klientów, w ogóle temat nie byłby wart dyskusji. W 2012 zbankrutowało 15 firm. Ale upadek jednej, tej największej – Sky Clubu, dotknął większej liczby klientów niż upadki 14-tu pozostałych razem wzięte. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby teraz upadł któryś z potentatów.

Można się spodziewać, że gdyby upadły dwa duże biura w jednym roku, dowiedzielibyśmy się, że składki były za niskie i trzeba je podwyższyć, albo może powołać jeszcze jakiś dodatkowy, specjalny Super Fundusz, przewidziany na właśnie takie sytuacje…

Ile to będzie kosztowało?

Wróćmy do tematu kosztów. Ministerstwo przewiduje powołanie odrębnego podmiotu prawnego, zwolnionego z podatków. Powołany zostanie 3-osobowy Zarząd Funduszu i 5-cio osobowa Rada Funduszu, której wynagrodzenia określi właściwy minister. Zarówno Rada jak i Zarząd Funduszu swoje zadania wykonywać będą przy pomocy Biura Funduszu, liczącego około 20-tu osób („około” nie oznacza raczej, że może być mniej).

W swoim „Projekcie Założeń Projektu Ustawy […]” Ministerstwo pragnąc podkreślić taniość projektowanych rozwiązań, za punkt odniesienia przyjmuje… Danię - jeden z najbogatszych krajów świata – porównując koszty podobnych przedsięwzięć w obydwu krajach. Na tym tle, propozycja MSiT wygląda rzeczywiście na ekonomiczną. Na przykład średni koszt osobowy w Danii to aż 22 tys zł miesięcznie, a tymczasem u nas ma to być zaledwie 8.7 tys. Łączne koszty działalności Funduszu wynosić mają od 3.7 mln w pierwszym roku do 4.4 mln zł w piątym roku funkcjonowania. I choć Ministerstwo zastrzega, że są to koszty minimalne i zapewne rzeczywiste będą musiały być wyższe, to w porównaniu z Danią, pracowników Rady, Zarządu i Biura Funduszu czeka prawdziwie ascetyczne życie. W Danii, bowiem, koszty te sięgają 6.3 mln zł, są zatem o 50% wyższe. Mimo to sądzę, że znajdą się gotowi do poświęceń dla dobra polskiej turystyki.

Swoją drogą ciekawe dlaczego Ministerstwo upatrzyło sobie akurat Danię jako poziom odniesienia. Czy wynikało z bliskości geograficznej, czy dlatego, że dobrze na jej wypadamy, czy może to były jedyne, w miarę kompletne dane, które urzędnikom Ministerstwa udało się zdobyć?

Praca w funduszu

Fundusz będzie miał mnóstwo pracy. Przede wszystkim będzie zbierał składki. Ja kiedyś myślałem, że zamiast funduszu wystarczy wyodrębnić subkonto w jakimś banku obsługującym Ministerstwo Sportu lub Finansów i cała praca sprowadzi się do tego, że czasami któraś z księgowych zajrzy do komputera i wyśle monity tym biurom, które zalegają ze składkami. Okazuje się to niemożliwe. Ministerstwo wyjaśniło, że byłoby to sprzeczne z przepisami unijnymi. Musi być odrębny fundusz.

Poza wykonywaniem tego najważniejszego zadania jakim będzie obserwacja danych płynących z komputera na temat wpłat, Fundusz zajęty będzie przeprowadzaniem kontroli. To będzie absolutna podstawa funkcjonowania Funduszu. Trzeba wiedzieć, ze dzisiaj nie wszyscy touroperatorzy chętnie udostępniają dane dotyczące liczby sprzedanych miejsc. Ci, którzy mają sukcesy, z radością nimi się chwalą. Gdy jednak sukcesów brak, liczba klientów staje się nagle tajemnicą, a zmuszani pytaniami dociekliwych, próbują wywinąć się ogólnikami, odpowiadając wymijająco. Żadne sprawozdanie finansowe, ani żaden KRS nie wymaga takich danych.

Po wkroczeniu do akcji Funduszu sytuacja odmieni się diametralnie. Biura będą zmuszone prawnie do publikowania ilościowych danych związanych ze sprzedażą. I oświadczenia o sprzedaży sprawdzane będą przez kontrolerów Funduszu. Tu rzeczywiście czeka Fundusz sporo pracy. Ze względu na to, że żadne dotychczasowe przepisy nie wymagały prowadzenia takiej ewidencji, sprzedaż rejestrowana jest w różnoraki sposób. W ogromnej większości są to systemy rezerwacyjne, chociaż nie można wykluczyć, że wśród 3.5 tysiąca organizatorów i pośredników są i tacy, którzy wszystko notują sobie w zeszycie… Ale z systemami też może nie być łatwo. Tych dużych jest co najmniej kilka. Są też zrobione na zamówienie konkretnego biura. Można z nich pobierać dane w różnych przekrojach. Pola do nadużyć tutaj też nie brakuje. Niczym trudnym nie będzie przygotowanie zestawienia specjalnego dla Funduszu, jest to o tyle łatwe, że tu nie ma żadnych sum kontrolnych, nie ma żadnych bilansów. W takiej sytuacji możemy spodziewać się zwiększonej liczby kontrolerów. I to bardzo zwiększonej.

Mamy 3500 biur i 250 dni roboczych w roku. Jeden kontroler musiałby odwiedzać 14 biur dziennie, żeby w każdym być chociaż raz... Ale to wypada po półgodzinie na biuro. Co to za kontrola?! Gdyby kontrolerów było 14-tu, to wtedy każdy mógłby spędzić w biurze cały dzień. Ale niestety tylko raz w roku. A warto żeby był chociaż raz na kwartał. Czyli 56-ciu kontrolerów załatwia sprawę. Są, niestety, urlopy zwolnienia, niekiedy kontrola może się przeciągnąć. Dla pewności, że kontrole będą skuteczne i interes polskiej turystyki w pełni zabezpieczony, najlepiej zatrudnić ok. 70-ciu kontrolerów (może trochę więcej...). Rzecz jasna, niezbędna jest odpowiednia struktura organizacyjna. Ktoś musi być kierownikiem, jego zastępcami, itp., nie zapominajmy także o tym, że sami kontrolerzy muszą czasami zostać skontrolowani...Przed Funduszem rysują się perspektywy szybkiego rozwoju:).

Fundusz także zajmował się będzie wypłacaniem środków poszkodowanym klientom i przejmie od marszałków, od strony technicznej, ściąganie klientów z zagranicy. Ale, co wynika z samej istoty powołania Funduszu, pracy z tym związanej musi być bardzo niewiele, bo gdyby było dużo, to oznaczałoby, że było dużo bankructw. A wtedy budżet Funduszu okazałby się za mały. I trzeba byłoby podwyższyć składki i, oczywiście, zwiększyć zatrudnienie w samym Funduszu…

Mam nadzieję, że pracownicy Funduszu ściągając klientów z przerwanych wakacji będą to robili lepiej od marszałków. Z danych Ministerstwa wynika, że w 2012 na zakupienie 7000 miejsc w samolotach wydali oni 7.5 mln zł. Oznacza to, że średnio płacili 1050 zł za miejsce. Jest to cena przelotu w dwie strony do Egiptu. A przecież nie wszyscy klienci upadłych biur znaleźli się w Egipcie czy na Kanarach. Przelot powrotny na wyspy greckie czy do Bułgarii jest o wiele tańszy. Poza tym, nawet w sezonie letnim (a już na pewno w trudnym 2012 roku) bywały puste miejsca w samolotach innych touroperatorów. Czy nie podejmowano prób odkupienia ich? Przecież cena w jedną stronę jest jeszcze niższa. Czy marszałkowie dzwonili po prostu do linii lotniczej i zamawiali samolot, który w jedną stronę leciał na pusto? Chyba niemożliwe, przecież nie zawsze na miejscu czekało 160 klientów. W każdym razie  średnia cena 1050 zł nie wygląda na okazyjną.

Czy pracownicy Funduszu będą mieli lepsze rezultaty? Z pewnością zatrudnieni zostaną profesjonaliści, którzy z tym wszystkim doskonale dadzą sobie radę. Jestem pewien, że wkrótce po uchwaleniu Ustawy, Ministerstwo rozpisze konkurs na członkow Rady i Zarządu, a także na stanowiska w Biurze Funduszu i wybierze najlepszych kandydatów. Wszak zawsze tak czyni...

Korzyści z powstania funduszu

Wygląda na to, że powołanie Funduszu, w sytuacji klientów biur podróży, niewiele zmieni. Skutkiem będzie podwyższenie cen imprez i to o kwotę zryczałtowaną (nieważne czy jedziesz do Bułgarii za 1400 zł, czy do Kenii za 11 000 zł - płacisz tyle samo) z nadzieją na większe zwroty dla niedoszłych turystów. Obowiązująca obecnie „Ustawa o usługach turystycznych” jest słaba, zawiera liczne luki, o których Ministerstwo wie i powołanie dodatkowych funduszy, zespołów czy komitetów, niewiele może zmienić.

Fundusz za to, na pewno, jest dobrym pomysłem na stworzenie dodatkowych miejsc wygodnej i nie najgorzej płatnej, pracy. Ciekawe co konkretnie (poza „wytyczaniem linii”) będzie robiła Rada Funduszu i to w pięcioosobowym składzie? Oprócz niej będzie przecież jeszcze Zarząd. Ustalenie minimalnych kosztów własnych na poziomie 4 mln rocznie jest naprawdę ciekawe. Widać, że jesteśmy krajem bogatym, dla którego powołanie jednostki z takim budżetem nie jest problemem. Jak  Dania…
Przypomnę: gdyby nie problemy natury prawnej, całą sprawę załatwić by mogło jedno subkonto w banku.

Co więcej, ostatnio Rzeczpospolita podała, że MSiT domaga się 2 mln zł na rozruch, wyjaśniając, że jest to kwota niezbędna na wynajęcie lokalu, wyposażenie i, oczywiście, na pierwsze wynagrodzenia. Czekam na informację o tym, kiedy zostanie powołana Rada Funduszu, a kiedy Zarząd. Średnie koszty osobowe to „tylko” 8.7 tys zł (taki był projekt zeszłoroczny, może teraz są bardziej uaktualnione propozycje, uwzględniające wzrost kosztów utrzymania), ale w Radzie i Zarządzie będą chyba trochę wyższe…  

Według Rzeczpospolitej, 20 lutego sprawą  zająć się ma stosowny komitet przy Radzie Ministrów i wtedy dowiemy się jaki będzie dalszy rozwój wypadków. Pani Katarzyna Sobierajska, będąca obecnie podsekretarzem w MSiT, w trakcie spotkania z przedstawicielami branży, podkreśliła determinację Ministerstwa, stwierdzając definitywnie – mimo oporów części środowiska - że „Fundusz zostanie doprowadzony do finału”.

 

Autor: Jarosław Mojzych

17 lutego 2014

 

Powrót do STRONY GŁÓWNEJ