booking.com
Last minute w wysokim sezonie

Nieprzerwane pasmo sukcesów

Przez ostatnie pół roku szerokim strumieniem płynęły informacje o wyjątkowo udanym początku sezonu w biurach podróży, o wielu sprzedanych miejscach w wycieczkach i oczekiwaniu na wspaniały sezon letni, w którym szybko i znacząco rozwinie się ruch turystyczny, a firmy działające w tej branży będą miały wiele powodów do zadowolenia. Przeglądając tytuły w samej tylko internetowej Rzeczpospolitej, poczuć można silny powiew optymizmu. Jeszcze 21 maja pismo to zamieściło artykuł pod wymownym tytułem: „W biurach przedsmak żniw”, w którym informuje o ponad 30-to procentowym wzroście. Dzień później widzimy kolejny tekst: „Biura podróży: to będzie udany sezon”, pełen entuzjastycznych treści na temat sytuacji u różnych touroperatorów.

Grecja last minuteI tak, dowiadujemy się, że Itaka zanotowała wzrost sprzedaży o 30%, TUI o 15%, Neckermann o 24%. Ale wszystkich przebija dyrektor Exim Tours, Tomas Husar, który z powodu eksplozji sprzedaży ma kłopoty z raportowaniem sukcesów do kierownictwa firmy. Systemy informatyczne, temu służące, nie zostały zaprojektowane do tak wielkich liczb. Brakuje miejsc w rubrykach i nie ma jak zmieścić danych informujących o ponad 80-cio, a nawet stuprocentowych, wzrostach.

Nie narzeka także Grecos Holiday, informując o przeżywaniu, corocznie, kilkudziesięcioprocentowych przyrostów sprzedaży. W tym roku biuro sprzedało o 40% wycieczek więcej niż w zeszłym, a niektóre miejsca już wtedy zostały wykupione w 80-90 procentach (przypominam, że artykuł pochodzi z 22 maja).

Jeszcze 5 czerwca Rzeczpospolita zamieszcza artykuł pod tradycyjnie optymistycznym tytułem: „Polacy tłumnie ruszają na wakacje”, w którego pierwszym, wytłuszczonym, zdaniu informuje o wzroście sprzedaży wycieczek o ponad jedną trzecią. W dalszym jednak tekście pojawia się analiza, o mniej entuzjastycznym wydźwięku. Autor wyraża obawę o nadmierną podaż i możliwość pojawienia się kłopotów ze sprzedażą.

Tydzień później, 13 czerwca, mamy kolejny tekst. Rzepa jak zwykle pamięta o tym, żeby nie siać defetyzmu i pod obwieszczającym zapowiadany sukces Itaki tytułem „Itaka w zimie chce urosnąć o 30 procent” informuje o drobnych kłopotach ze sprzedażą lata. W artykule pojawia się wypowiedź wiceprezesa Itaki, Piotra Henicza, przyznającego w trakcie spotkania z agentami, że po dobrym początku roku, później przyszło zahamowanie i Itaka musiała „z wielkim bólem” obniżać ceny wycieczek, czasami zostawiając – jak twierdzi – celowo, puste miejsca w samolotach, po to aby właściwie wychować klientów, którzy w przeciwnym wypadku, mogliby za bardzo przywiązać się do niskich cen. Nie ma jednak powodów do zmartwień o dochody Itaki – Piotr Henicz pocieszył słuchaczy, że te przejściowe trudności odnosiły się jedynie do sprzedaży imprez czerwcowych, natomiast w lipcu i sierpniu wszystko jest w porządku. Według oceny wiceprezesa Itaki, na rynku jest nadpodaż ofert w wysokości 5-15 procent.

Skutki nadpodaży

Spróbujmy zestawić liczby. W roku 2013 w imprezach lotniczych  wzięło udział prawie 1.5 mln osób (więcej na ten temat w artykule o rynku czarterowym). Zgodnie z ciągle powtarzanymi informacjami, sprzedaż wzrosła o ponad 30%. Przy utrzymaniu się takiego wzrostu, w bieżącym roku wyjedzie z biurami podróży 2 mln turystów. Będzie to rekord Polski. Ale mamy nadpodaż, według Piotra Henicza o 5-15%. Do określenia wysokości tej nadwyżki nie posłużył się, zapewne, żadnym narzędziem. Jest to tylko zwykłe przypuszczenie, oparte na własnych obserwacjach. Jeśli intuicja wiceprezesa nie zawodzi, to nadmierna o 5-15% podaż oznacza, że touroperatorzy przygotowali o 100-300 tys miejsc więcej niż mogą sprzedać. Zważywszy, że średnio jedno miejsce w samolocie (pomińmy już ewentualne utracone wpłaty za niewykorzystane pokoje w hotelach gwarancyjnych) kosztuje ok. 800 zł, organizatorzy wyjazdów stracą od 80 do 240 mln zł! A, że względnie dużych organizatorów mamy nie więcej niż piętnastu, to na każdego z nich średnio przypadnie od 7-miu do 21 mln złotych. Nawet jeśli szacunki wiceprezesa są zawyżone, a touroperatorom uda się jakoś sprzedać te miejsca (ze stratami ale mniejszymi), to i tak pozostające kwoty wzbudzać mogą zaniepokojenie.

Pocieszającym dla biur podróży jest to, że wzrastające zainteresowanie Polaków wyjazdami turystycznymi, pozwala oczekiwać na lepsze wypełnienie samolotów w okresie sezonu. Podkreśla to także Piotr Henicz. Ale czy rzeczywiście jest tak, że wycieczki lipcowe i sierpniowe sprzedadzą się w cenach dających dużą marżę organizatorom?

Wysoki sezon

Mamy początek drugiej połowy czerwca. Wkrótce zaczynają się wakacje i wysoki sezon. Jeszcze nie ten najwyższy, przypadający w sierpniu, ale jednak wysoki. Można byłoby przypuszczać, że znacząca część miejsc jest już sprzedana i spóźnialskim turystom pozostał mocno ograniczony wybór. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o kierunki, cieszące się największym zainteresowaniem wczasowiczów. Według zgodnej opinii niemal wszystkich biur podróży, tegorocznym hitem jest Grecja, do której Polacy wyjeżdżają niemal masowo. Początek lipca - będący zarazem pierwszym okresem wysokiego sezonu - za pasem, znalazł już się w zasięgu ofert „last minute”. Jeśli sprzedaż układałaby się dobrze, ofert takich musiałoby być niewiele, a w najbardziej popularnych kierunkach – wcale.

Postanowiliśmy przyjrzeć się jak wygląda oferta wyjazdów do najchętniej odwiedzanego kraju, jakim jest Grecja. Czy na początku lipca, czyli wkrótce, można jeszcze coś znaleźć? Wybraliśmy dwie wyspy – Kretę i Rodos.

Kreta

Czarterowe wyjazdy na Kretę w swojej ofercie ma 14-tu touroperatorów. Jeśli chcemy pojechać na wakacje w pierwszym tygodniu lipca, to u każdego z nich znajdziemy wolne miejsca. Wyloty organizowane są z 11-tu portów lotniczych - z Warszawy i Wrocławia cztery razy w tygodniu, z Katowic trzy, a Gdańska, Krakowa i Poznania dwa. Z pozostałych miast wylecieć możemy tylko w jednym dniu tygodnia. Mimo krótkiego okresu czasu dzielącego od terminów rozpoczęcia imprez, miejsca nadal dostępne są u każdego z touroperatorów, oferującego rozpoczęcie podróży w miastach, przedstawionych w tabeli.

KRETA - PORTY WYLOTOWE
Port 7IS LANDS ALFA STAR EASY TRA VEL ECCO HOLI DAY EXIM TOURS GRE COS HOLI DAY ITAKA NECK ER MANN NET HOLI DAY RAIN BOW TOURS SUN & FUN TUI WEZYR OASIS
BYDGOSZCZ śro śro
nie nie
GDAŃSK śro śro śro śro
nie nie nie pon nie nie nie
KRAKÓW śro śro śro śro
nie nie pon
KATOWICE pią pią
śro śro śro śro śro śro śro
nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie
ŁÓDŹ śro
POZNAŃ śro śro śro śro śro
nie nie nie nie nie nie
WARSZAWA pon
pią pią
śro śro śro śro śro śro śro
nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie nie
WROCŁAW pon
pią
śro śro śro śro
nie nie nie nie nie nie nie nie
RZESZÓW nie nie nie
LUBLIN śro
SZCZECIN śro

Ceny jednak nie spadły drastycznie, co oznaczać może, że wolnych miejsc nie ma jednak bardzo dużo. Niewykluczone, że niektóre biura dysponują w samolotach tylko pojedynczymi pustymi fotelami. Trudno jednak uwierzyć, że sytuacja wygląda tak samo we wszystkich biurach, a ich duża liczba sprawia, że chętni na wyjazd lipcowy mają dość szerokie pole wyboru.

Po kliknięciu niebieskiej strzałki, pojawi się strona z długą tabelą z dostępnymi, w dniu pisania tego artykułu, hotelami. Ostrzegam, że jest naprawdę długa :), bo hoteli jest naprawdę dużo.

Najtańszą ofertę ma Wezyr, proponując tygodniowy pobyt, ze śniadaniami, w dwugwiazdkowym hotelu Antinoos za 1545 zł. Ten sam hotel, w czasie, gdy pisaliśmy nasz poprzedni artykuł o Krecie, kosztował 1592 zł, a było to w styczniu. Jak widać skorzystanie z, silnie wtedy promowanej, oferty pod hasłem „wczesna rezerwacja”, nie miało sensu. Cena została obniżona o 50 zł, co przy hotelu tej klasy jest dość dużą redukcją (organizatorzy stosują bardzo małe, często wręcz symboliczne marże, w przypadku tanich hoteli).

Wśród najtańszych ofert na Krecie, prym wiodą przygotowane przez Wezyra, co o tyle nie zaskakuje, że firma ta ma bardzo szeroki program, z dużą liczbą różnej kategorii hoteli. Kolejne najtańsze obiekty to: Arhodiko – 1556 zł, Handakas – 1561 zł,  Stork – 1595 zł, Alkyonides – 1638 zł, Adamakis – 1650 zł, Armava – 1663 zł, Australia – 1672 zł. Jeżeli nie chcemy lecieć z Wezyrem, to najmniej zapłacimy wybierając hotel Posejdon z Exim Tours – 1679 zł. We wszystkich tych hotelach (mają dwie lub dwie i pół gwiazdki), poza noclegami, dostaniemy także śniadania.

Wśród propozycji pobytów z dwoma posiłkami dziennie, najtańszą znowu przygotował Wezyr – w hotelu Golden Sun zapłacimy 1698 zł. Drugą w kolejności jest Gortyna – 1730 zł (z 7Islands) i Ntanelis – 1774 zł (Wezyr). W Grecji korzystanie z hoteli z dwoma posiłkami zazwyczaj jest dobrym posunięciem. Ceny kolacji w restauracjach są dość wysokie i zwłaszcza wtedy, gdy wybieramy pobyt ekonomiczny, rozczarowanie może być większe, bo może okazać się, że koszt posiłków przewyższy opłaty za noclegi w hotelu. Wprawdzie, przy takich cenach, nie możemy spodziewać się luksusowych dań, ale coś zawsze znajdziemy.

Najtańszy pobyt z „all inclusive” proponuje Sun & Fun. Tygodniowe wakacje w hotelu Fereniki (3 gwiazdki) kosztują 1870 zł, a w Golden Sun 1937 zł (z Wezyrem).

Rodos

Rodos jest o wiele mniejszą wyspą i choć trudno ją porównywać z Kretą pod względem obszaru, to jest na tyle atrakcyjnym miejscem wypoczynku, że chętnych do wyjazdów nie brakuje. O samym Rodos pisaliśmy w artykule z cyklu „Czy warto polecieć…”. Tym razem przyjrzeliśmy się ofertom i ich dostępności w, już wkrótce zaczynającym się, sezonie.

Podobnie jak w przypadku Krety, chętni do wyjazdu na Rodos, z łatwością znajdą dla siebie coś interesującego. Właściwie wszyscy najważniejsi touroperatorzy mają jeszcze wolne miejsca. Zapewne, również tutaj niektórzy z nich sprzedają tylko swoje resztki, ale łączna liczba ofert jest nadal wystarczająco duża, aby nie mieć kłopotów z dokonaniem dobrego dla siebie wyboru.

Portów lotniczych, z których rozpoczynają się imprezy, jest mniej, bo dziewięć. Z Warszawy wylecieć można w jednym z czterech dni tygodnia, z Katowic samoloty latają trzy razy w tygodniu, a z Wrocławia – dwa. Najwięcej ofert przypada na poniedziałek.

RODOS - PORTY WYLOTOWE
Port 7IS LANDS ALFA STAR BEE FREE EASY TRA VEL ECCO HOLI DAY EXIM TOURS GRE COS HOL IDAY ITAKA NECK ER MANN NET HOLI DAY RAIN BOW TOURS SUN & FUN TUI WEZYR
BYDGOSZCZ pon pon pon pon pon
GDAŃSK pon pon pon pon pon pon pon pon pon
KRAKÓW pon
KATOWICE pon pon pon pon pon pon pon pon
pią pią pią
sob
ŁÓDŹ pon pon
POZNAŃ pon pon pon pon pon pon pon pon pon pon
WARSZAWA pon pon pon pon pon pon pon pon pon pon pon
czw
pią pią pią
sob sob sob
WROCŁAW pon pon pon pon pon pon pon pon
pią

Ceny imprez, w porównaniu z marcem, kiedy zamieszczaliśmy poprzedni artykuł na ten temat, w części hoteli spadły - ale nie w każdym. Są takie, które teraz kosztują więcej, niekiedy nawet znacznie. Przyczyną może być nie tylko podwyżka cen, ale także wyczerpanie się miejsc w pokojach tańszych, o niższym standardzie. Niektóre hotele są już niedostępne – niekoniecznie dlatego, że pokoje w nich wykupili nasi turyści, często jest to skutek dużej popularności w innych krajach. Sytuacja na Rodos jest potwierdzeniem teorii, według której ze „wczesnych rezerwacji” korzystać powinni ci, którym bardzo zależy na konkretnym obiekcie lub miejscowości. Dla osób, nieprzywiązanych tak bardzo do żadnego z obiektów, lepszym rozwiązaniem jest cierpliwe czekanie na oferty późniejsze.

Kliknięcie niebieskiej strzałki spowoduje przejście na stronę z tabelą (też bardzo długą…), w której pokazane zostały różnice pomiędzy cenami wycieczek z 17 marca, a obowiązującymi obecnie (początek imprez – w pierwszym tygodniu lipca).

Zmiany cen na Rodos-wg kwot  

Jak łatwo zauważyć, ceny wielu wycieczek obniżono o 100 – 300 zł. Rekordzistą jest tu TUI i hotel Sunshine Rhodes, gdzie spadek przekroczył 1100 zł, ale może być to zarówno skutkiem błędu (wcześniejsza cena była zawyżona) jak i tego, że poprzednio biuro sprzedawało tylko pokoje o wyższym standardzie. Nie brakuje także hoteli, w których koszty pobytów zdecydowanie wzrosły.

Naciśnięcie kolejnej niebieskiej strzałki pozwoli na obejrzenie następnej obszernej tabeli, prezentującej wszystkie, aktualnie dostępne obiekty,  wraz z rodzajem wyżywienia.

Cennik wycieczek na Rodos

Najtańszą ofertę znajdziemy w Wezyrze. Pobyt w hotelu Asteria, ze śniadaniami,  kosztuje tylko 1367 zł. W marcu było to o 70 zł więcej. Również Wezyr ma dwie kolejne najtańsze propozycje: Faliraki Vista – 1426 zł (bez wyżywienia) i Hercules – 1522 zł (ze śniadaniami).

Najmniej za pobyt z dwoma posiłkami zapłacimy jadąc z Wezyrem do hotelu Matina (dwie gwiazdki) – 1718 zł. Cena trzygwiazdkowego Kabanari Bay to 1836 zl.

Najniższą cenę z “allinclusive” oferuje Golden Sunrise (7Islands) – 2020 zł. Ale ma on dwie gwiazdki, co oznacza, że na wielką ucztę dla podniebienia liczyć tam nie możemy. Ceny w hotelach czterogwiazdkowych zaczynają się od 2430 zł za Mitsis Petit Palais z 7Islands, ale w większości hoteli są wyższe.

Jaki sezon?

Sporo wskazuje na to, że Piotr Henicz ma rację. Nie tylko, zresztą, on – ostatnio coraz śmielej podnoszone są głosy o nadmiernie rozbudowanym programie czarterowym. Już długi weekend majowy był wyraźnym sygnałem, że podaż jest za duża.

Wygląda tak jakby touroperatorzy uwierzyli w swoją własną piarową wersję opisu sytuacji. Działając w swoim interesie, ogłaszali kolejne sukcesy, pragnąc przedstawić siebie w jak najlepszym świetle. Doszło do tego, że mimo potwierdzonej oficjalnymi danymi zapaści na rynku czarterowym w 2013 roku, rok ten uznano za zakończony wielkim sukcesem. Obwieszczono definitywnie koniec kryzysu (nawiasem mówiąc, kryzysu, którego według urzędowej wersji nigdy nie było, bo przecież – jak słyszeliśmy – Polskę on ominął…), zapowiadając jeszcze większe osiągnięcia w roku kolejnym. Pisaliśmy o tym szerzej w artykule o rynku czarterowym.

Trudno się dziwić prezentowanym postawom touroperatorów. Chodziło przecież o przedstawienie swoich firm w jak najlepszym świetle. Wśród obserwatorów, mało jednak było takich, którzy zakładali, że touroperatorzy, głosząc swe teorie, naprawdę w nie wierzą… Istniało przekonanie, że to zwykły piar. Okazuje się jednak, że prawda może być inna. Organizatorzy wyjazdów, a przynajmniej niektórzy z nich, chyba rzeczywiście uwierzyli, że kryzys się skończył i postanowili na tym zarobić, zwiększając swe programy. Jakby zapomnieli, że ubiegłoroczne, stosunkowo dobre wyniki finansowe, nie były skutkiem rozwoju rynku, który przecież się skurczył(!), tylko właśnie redukcji podaży. Mówiąc w uproszczeniu – sprzedawano mniej, za większe pieniądze. Istnieje obawa, że w tym roku może być inaczej.

Pozostaje jedynie nadzieja, że ten duży wybór ofert, w wysokim sezonie, to jedynie swego rodzaju złudzenie, że w rzeczywistości są to pojedyncze miejsca, które akurat dość równomiernie rozproszyły się wśród wszystkich biur podróży. I, że właściciele i szefowie tych biur, postępując w pełni racjonalnie, utworzyli programy dostosowane do możliwości ich sprzedaży, a pełne tryumfu wypowiedzi powodowane są wyłącznie przyczynami leżącymi po stronie potrzeb marketingowych.

Wszyscy przecież wiemy, że boomu w turystyce na razie nie ma i nie będzie go tak długo aż nie poprawi się ogólna sytuacja gospodarcza. Niemożliwe, żeby nie wiedzieli o tym touroperatorzy. W najlepszym wypadku możemy liczyć na pewne ożywienie, o które o tyle łatwiej, że w ostatnich latach (nie wyłączając okrzykniętego najlepszym, roku 2013) turystyka wyjazdowa pogrążona była w głębokim kryzysie.

Dosłownie najbliższe miesiące, a nawet tygodnie, pokażą jak wyglądała prawda i czy rzeczywiście podaż o 5-15% przekroczyła popyt, co byłoby fatalne dla branży. Pozostaje mieć nadzieję, że szacunki te nie są trafne.

 

Autor: Jarosław Mojzych

17 czerwca 2014

 

Powrót do STRONY GŁÓWNEJ














Jacek Malarski 17-06-2014 15:13
Wypada podziękować za bardzo rzetelną i potrzebną analizę. Pozwolę sobie skomentować artykuł polemicznie. Rynek turoperatorski jest rynkiem bardzo konkurencyjnym. Ktoś musi stracić, żeby inny organizator zarobił. A jak ma zarobić czyli wygrać z konkurencją skoro nie ma nadwyżki miejsc do sprzedaży? Na rynku wyjazdów zagranicznych bardzo rzadko zdarza się globalny nadmiar ofert. Co najwyżej temu czy innemu organizatorowi nie idzie sprzedaż. Zazwyczaj jest to spowodowane niewłaściwą polityką cenową. Co to oznacza? Ano to, że niektórzy turoperaterzy za wcześniej, lub za późno zmieniają ceny. Jeśli turoperator potrafi w danym w danym dniu sprzedażowym zaoferować niższą cenę wyjazdu niż konkurencja to on sprzedaje. Żyjemy bowiem w świecie wyszukiwarek internetowych sortujących oferty wyjazdów według ceny. To jest prawdziwa giełda zmieniająca się od pierwszego do ostatniego dnia sprzedaży. I druga ważna sprawa związana z ofertami last minute. Nieprawdziwa i potoczna opinia głosi, że turoperator na sprzedaży last minute coś traci. Widziane to jest jako rodzaj zarządzanie kryzysem: musimy przecenić, żeby ograniczyć straty. Poza wyjątkowymi przypadkami prawdziwych kryzysów (wulkan, zamieszki polityczne)nic takiego się nie dzieje. Każdy turoperator w mniejszym lub większym zakresie już na takiej przecenianej ofercie last minute zarobił. Zawsze margines na przecenę jest skalkulowany dokładnie tak samo jak kalkuluje się obniżki i ilość miejsc w promocjach. Wszystkim biurom podrózy życzę udanego sezonu.
JM 18-06-2014 08:37
Dziękuję za miłe słowa :). Ale, jak to zwykle bywa przy polemikach, nie mogę się z Panem zgodzić. Na rynku turystyki wyjazdowej panuje mocna tendencja do utrzymywania równowagi. Oznacza to, że jak idzie dobrze, to wszystkim (prawie...), a jak źle, to też wszystkim. Oczywiście, touroperatorzy działają w różnej skali, a sztuka polega na tym, ze każdy z nich powinien zbudować program, który będzie mógł sprzedać. Gdyby, część z nich miała dużo wolnych miejsc, a inna część - wszystkie swoje miejsca sprzedała, to natychmiast ci ostatni odkupiliby je od tych pierwszych. Cenami nie bardzo da się manewrować, bo marże są małe, a redukcja jest możliwa tylko w dwóch przypadkach: gdy ofertę specjalną przysyła hotel lub gdy poprawi się kurs złotówki. Jest jeszcze trzecia możliwość, ale dot. tylko hoteli gwarancyjnych, polegająca na przesunięciu, tzn. obniżeniu cen w jednym terminie i podwyższeniu w innym. Koszty last minute uwzględnione są w kalkulacjach tylko w formie tzw. ryzyka. Jest to niewielki zapas. "Tajniki" kalkulacji imprez odsłaniam :) w artykułach: "Miejsca w samolotach - koszty imprez" i "Miejsca w hotelach...". Ryzyko dziś przyjmuje się na poziomie 90-95%, czasami więcej. Ja pamiętam zamierzchłe czasy, gdy było to 85%, ale była to epoka drukowanych wkładek cennikowych do katalogów, które były bardzo wiążące. Ale dziś to już historia, ceny zmienia się co chwilę. Osobiście, nie wierzę w tę 5-15% nadwyżkę podaży, bo gdyby tak było to mielibyśmy katastrofę. Mimo rozbieżności naszych opinii, dziękuję za komentarz, tym bardziej, że zainspirował Pan mnie nim do tego, aby niedługo szerzej zająć się tym tematem :)