Niedawno świat polityki obiegła informacja o zniknięciu Kim Dzong Una, który od miesiąca nigdzie publicznie się nie pojawił. Natychmiast zaczęły powstawać różne teorie tłumaczące nową sytuację. W Korei Północnej zniknięcie znanej osoby publicznej, należącej do grupy ważnych polityków, najczęściej oznacza, że znalazła się w jakiś poważnych kłopotach. Tym bardziej zadziwiające jest niepojawianie się „Szanownego Przywódcy”. Zagadkę rozwiązał amerykański „Washington Post”, który poinformował, że „Wielki Następca” przeszedł operację kostki, z powodu problemów zdrowotnych będących konsekwencją rosnącej wagi ciała dyktatora.
Korea Północna jest jednym z ostatnich na świecie krajów, w których panuje reżim komunistyczny. Wydawać by się mogło, że jest także jednym z ostatnich krajów, do którego chciałby ktokolwiek przyjechać w celach turystycznych. Jest jednak inaczej. Od czasu, gdy w 1987 granice Korei otwarte zostały dla zagranicznych turystów, z każdym rokiem coraz więcej osób spędza tam wakacje. W ostatnich trzech latach liczba turystów z samej tylko Wielkiej Brytanie wzrosła dwukrotnie. Wprawdzie Korei Północnej bardzo daleko do miana raju turystycznego i przyjeżdzających tam gości jest wielokrotnie mniej niż w innych krajach regionu, to jednak nie brakuje ludzi, dla których obejrzenie komunistycznej rzeczywistości jest atrakcją. Chociaż, po przyjeździe, niewiele mogą zobaczyć.
Rocznie Koreę Północną odwiedza ponad 3500 osób z Zachodu. Wydaje się, że to liczba śmiesznie mała, ale chodzi przecież o kraj szczególny. Wszyscy turyści przyjeżdżający do Korei Północnej otrzymują indywidualnych „opiekunów”, przez cały czas obserwujących ich zachowania i niedopuszczających do nawet najmniejszego odchylenia od szczegółowo opracowanego programu wycieczki. Standard hoteli, z grubsza odpowiada temu, co znaleźć można w trzy- i czterogwiazdkowych hotelach w Europie. Prawdopodobnie w pokojach instalowane są urządzenia podsłuchowe, co osłabia jakość wypoczynku, nawet wtedy, gdy – jak niemal wszyscy przybywający do tego kraju turyści – nie ma się żadnych zamiarów politycznych, ani o polityce w ogóle się nie rozmawia. Uczucie bycia podsłuchiwanym nie należy do komfortowych. Uciążliwe są także częste wyłączenia prądu.
Osoby decydujące się na spędzenie swego urlopu w Korei Północnej, nie są typowymi turystami. Nie poszukują miejsca do wypoczynku, ale pragną mocniejszych wrażeń. Wycieczki zaczynają się od Phenianu, stolicy kraju. Miasto znane jest także pod swą oryginalną nazwą Pyongyang. Jest ono wizytówką Korei Północnej, a turyści znajdują dużą satysfakcję w możliwości spędzenia czasu w tej najdziwaczniejszej stolicy na świecie. To co można tam obejrzeć, to starannie wybrane sceny z życia kraju. Prawie niedostrzegalne są ślady biedy. Właściwie nie ma ich wcale. Turyści nie widzą problemów z zaopatrzeniem w żywność, ani tym bardziej, jakichkolwiek znaków łamania praw człowieka.
Turysta z Zachodu jest traktowany jak honorowy gość koreańskiego państwa i oczekiwać może dobrego jedzenia, a w razie potrzeby – ze specjalnie wydzielonej jednostki służby zdrowia (są szpitale dla cudzoziemców).
Zwiedzanie muzeów i innych atrakcji turystycznych, zaplanowane jest z iście wojskową precyzją. Przewodnicy i kierowcy towarzyszą cudzoziemcom zawsze, gdy tylko opuszczą budynek hotelowy. Wizy, w zasadzie, otrzymuje się bez większego kłopotu - pod warunkiem, że nie jest się dziennikarzem.
Sam pobyt w Korei Północnej raczej nie wiąże się z zagrożeniami. Część spośród osób zwiedzających ten kraj, bywała już w podobnych miejscach. Raczej nie wybierają się tam rodziny z dziećmi, ale ci, którzy odwiedzali inne, nierzadko prawdziwie niebezpieczne regiony świata. Jeden z zapytanych o wrażenia podróżników, 47-mio letni Andrew Drury, który w poprzednim roku był w Mogadiszu, stwierdził, że w porównaniu z tym somalijski miastem, pobyt w Phenianie to jak wyjazd do Marbelli. „Kraj jest tak biedny i zaniedbany, że wydają się śmieszne obawy o to, że byłby w stanie rozpętać wojnę. Nie udałoby się im podtrzymać działań dłużej niż pół godziny. Sam pobyt w Korei nie wiąże się z zagrożeniami. Sądzę, że pokoje hotelowe naszpikowane są mikrofonami. Ochrona towarzyszyła nam w windzie do naszego piętra. Jednego razu postanowiliśmy uwolnić się od niej, ale w trakcie „ucieczki” winda nieoczekiwanie zatrzymała się na nieoznakowanym piętrze i „opiekunowie” dołączyli do nas. Nigdy nie udało się nam ich przechytrzyć. Wcześniej, na granicy, zabrano nam telefony i komputery, strażnicy nie wiedzieli jednak do czego służy iPad i pozwolili wziąć go ze sobą. I tak nie ma internetu, iPad nie może przynieść wielkiego pożytku, ale pokazałem na nim kobiecie z ochrony fragment filmu – nie wiedziała kim byli Beatlesi”.
Do głównych atrakcji Phenianu należy możliwość (i obowiązek) zobaczenia drugiego najwyższego na świecie, łuku triumfalnego, liczącego 60 metrów wysokości, zbudowanego dla upamiętnienia oporu Koreańczyków wobec Japończyków, w latach 1925-1945, a szczególnie dla uhonorowania głównej roli jaką w oporze odegrał marszałek, generalissimus i „Wieczny Prezydent”, Kim Ir Sen.
Gigantyczne posągi „Wiecznego Prezydenta” i jego syna Kim Dzong Ila, a także pałace zamienione w mauzolea, w których obejrzeć można ciała obydwu prezydentów, to najważniejsze punkty programu. Oczekuje się, że turyści zademonstrują szacunek wobec „Wiecznego Przywódcy” Kim Ir Sena, poprzez złożenie wieńca u stóp 20-to metrowego pomnika.
Wszyscy Koreańczycy noszą wpięte w ubrania, znaczki z wizerunkiem swojego przywódcy. Znaczki mają różne kolory, zależnie od miejsca jakie zajmuje w hierarchii społecznej (partyjnej) dana osoba. Prawa do noszenia znaczków nie mają turyści. W przypadku jednak wykazania się szczególnym szacunkiem i demonstrowanym umiłowaniem, czy to Wiecznego Przywódcy czy Wielkiego Następcy, jest szansa na uzyskanie wyróżnienia w postaci otrzymania znaczka, pod koniec pobytu.
W Phenianie jest coraz więcej restauracji, ale nieliczne sklepy, w większości nie są przeznaczone dla turystów. W centrum miasta znajduje się duży park, do którego trafiają wycieczki, a turyści mogą oglądać szczęśliwych mieszkańców miasta, organizujących sobie tam pikniki.
Zwiedzający Koreę Północną mają nieodparte wrażenie, że rewerencja jaką okazują mieszkańcy tego kraju swoim przywódcom jest szczera. Koreańczycy mają często łzy w oczach, gdy wspominają Kim Ir Sena lub Kim Dzong Ila. Chociaż większość obserwatorów jest przekonana, że reakcje te są spontaniczne i oddają rzeczywiste odczucia mieszkańców, to jednak nie wiadomo na ile wynikają one z prawdziwej „miłości”, a na ile ze strachu. Wrażenie jest jednak niesamowite. W rezultacie, biura podróży przestrzegają turystów przed niestosownym zachowaniem - wyrażaniem nieprzychylnych opinii o władzach kraju, bo może skończyć się to bardzo źle.
W ramach wycieczki do Korei Północnej, zwykle wyjeżdża się na jeden dzień do strefy zdemilitaryzowanej, którą jest pas ziemi, na granicy pomiędzy obydwoma państwami koreańskimi, strzeżony przez silnie uzbrojone oddziały wojskowe.
Jeżeli pojedzie się do Korei Północnej w odpowiednim czasie, to można wziąć trafić na wielkie widowisko, zwane Igrzyskami Masowymi Arirang lub Festiwalem Arirang, w których uczestniczy ponad 100 tysięcy gimnastyków i artystów. Nazwa Arirang odnosi się do starej, koreańskiej, ludowej opowieści o parze młodych ludzi rozdzielonej przez złego obszarnika, co ma symbolizować podział Korei na dwie części. Festiwal jest zwykle organizowany na początku sierpnia i trwa do pierwszych dni września.
Innego rodzaju atrakcją są wycieczki w rejony niczym nieskalanej przyrody – obejrzeć można malownicze laguny, wzgórza i jary w okolicach góry Kumgang.
Czasami, grupy odwiedzają szkoły i uniwersytety, oczywiście spotkania są starannie wyreżyserowane, a rozmówcy nieprzypadkowi. W Korei Północnej jest wiele ciekawych miejsc do zobaczenia, ale przyjeżdżając do tego kraju trzeba przyjąć do wiadomości, że nie będzie wolno robić tego na co ma się ochotę. Wszystko musi być wcześniej uzgodnione. Turyści nie mogą narzekać na brak opieki, nie ma problemów z jedzeniem. Przewodnicy starają się promować wizerunek pięknego kraju i stąd częste zaskoczenie nadspodziewanie wysoką jakością usług. Trzeba jednak zapomnieć o internecie, zagranicznej telewizji i pogodzić się z całkowitym odcięciem od świata.
Większość turystów podróżuje w małych grupach. Dokładna liczba gości nie jest oficjalnie publikowana, ale zainteresowanie tym krajem rośnie i z każdym rokiem przybywa do niego coraz więcej osób.
Do Phenianu nie można przylecieć bezpośrednio z Europy. Podróż odbywa się dwuetapowo. Samolotem do Pekinu (często biura podróży tworzą pakiety, łączące zwiedzanie stolicy Chin z wyjazdem do Korei Północnej), a potem albo pociągiem, albo liniami Air Koryo (państwowy przewoźnik koreański, korzystający z pamiętających czasy Breżniewa, samolotów produkcji ZSRS) lub Air China.
Turyści przebywający w Korei Północnej nie odczuwają niebezpieczeństwa. Przeciwnie, władzom koreańskim zależy na stworzeniu wrażenia, że kraj jest oazą spokoju, że wszyscy są w nim szczęśliwi i, że – w żadnym wypadku – nie mają agresywnych zamysłów, w przeciwieństwie do sąsiada z południa, będącego marionetką zależną od amerykańskiego imperialistycznego reżimu.
Od czasu dojścia do władzy Kim Dzong Una, w 2011, Korea Północna rzadziej pojawia się w czołówkach wiadomości, co sprzyja wzrostowi zainteresowania tym krajem wśród turystów, szukających innych wrażeń od tych, które mogą doznać na wybrzeżach Hiszpanii, Włoch czy Tajlandii.
W Polsce, dwa biura podróży oferują obecnie wakacje w Korei Północnej. Wybór nie jest wielki, ale chyba dostosowany do popytu. Konsorcjum PBP przygotowało dwie 8-9-cio dniowe wycieczki objazdowe – jedną rozpoczynającą się 25 kwietnia i drugą 3 października 2015. Ich ceny wynoszą 9990 zł, plus rozmaite dopłaty. Turystom towarzyszy pilot anglojęzyczny.
Biuro Logostour w swoim programie połączyło zwiedzanie obydwu Korei. Wycieczki zaczynają się 26 kwietnia i 6 września 2015 i trwają 13 dni. Cena to 17475 zł. Pilot mówi po polsku.
Ceny nie należą do najniższych, ale wycieczki mają bardzo specyficzny charakter i trudno je porównać do innych. Chętni do zwiedzania Korei Północnej nie mają wielkiego wyboru. Samodzielna organizacja wyjazdu wymaga dużego doświadczenia i determinacji i wcale nie musi oznaczać oszczędności. Przy istniejących obecnie warunkach, ruch turystyczny do Korei Północnej nie może być duży, ale doświadczenia innych krajów, w których panowały (i często nadal panują) reżimy komunistyczne, wskazują, że z czasem następuje poluzowanie reguł i coraz więcej turystów zaczyna odwiedzać miejsca, wcześniej całkowicie niedostępne. Może podobnie stanie się z Koreą Północną. Zalążki tego procesu już się pojawiły.
Źródła: BBC News, Telegraph
20 października 2014