Ryanair to powszechnie znana linia lotnicza, zaliczana do kategorii tzw. „budżetowych”. Wszyscy o niej słyszeli, a wielu korzysta z jej usług - nierzadko regularnie. Również w Polsce jej udział w rynku przewozów lotniczych jest znaczący, w roku 2013 Ryanair zajął pozycję lidera, przewożąc ponad 6.5 mln pasażerów (w dwie strony).
W firmie Ryanair ciekawą, wręcz malowniczą osobą jest jej prezes, 53 letni Irlandczyk Michael O’Leary, związany z nią od ponad 25 lat, a pełniący funkcję głównego szefa od lat 20-tu. O’Leary odegrał ogromną rolę w rozwinięciu modelu „tanich” przelotów, wykorzystując pomysł zrealizowany wcześniej przez amerykańskiego przewoźnika Southwest Airlines.
Michael O’Leary słynie ze swych, często bardzo oryginalnych, pomysłów służących zwiększaniu dochodów firmy poprzez ograniczanie kosztów. Prawdopodobnie, w równym stopniu chodzi mu o uzyskanie rozgłosu (bo większości z nich i tak nigdy nie zrealizował, ani pewnie nie miał takiego zamiaru), co jednak w sumie prowadzi do podobnego celu: wzrostu zainteresowania kierowaną przez siebie firmą i zwiększeniu sprzedaży.
Angielski „Telegraph” stworzył pięciopunktową listę najbardziej, delikatnie mówiąc, dyskusyjnych pomysłów Michaela O’Leary’ego:
Ostatnio prezes Ryanair’a ogłosił, że w przeciągu 10-ciu lat uruchomi połączenia niskokosztowe ze Stanami Zjednoczonymi. Deklaracja to nieco mało ambitna, bo już siedem lat temu, w 2007 roku słyszeliśmy to samo, tyle tylko, że wtedy loty transatlantyckie miały zaistnieć w okresie trzech – czterech lat.
W 2012 O’Leary rzekł: „chcę utworzyć w samolotach przedziały z miejscami stojącymi. Pasy bezpieczeństwa nie mają znaczenia. W razie katastrofy i tak w niczym nie pomogą. Przecież nie zapinamy pasów w metrze, w pociągach jeżdżących 200 km/godz. W czasie lądowania, pasażerowie będą mogli chwycić się poręczy. Będzie się to podobało. Jeżeli zapytasz pasażera czy woli zapłacić 25 funtów za siedzenie, czy 1 funta za miejsce stojące, to gwarantuję, że większość wybierze stanie”.
W 2009 O’Leary zapowiedział wprowadzenie zamków wrzutowych w drzwiach kabin toaletowych. Opłata miałaby wynosić jednego funta. Ostatnio jednak, Ryanair pracuje nad zmianą swojego wizerunku, prowadząc kampanie reklamowe, ukazujące firmę jako „przyjazną klientowi”. Wprowadzenie opłat popsułoby cały wysiłek.
W 2009 O’Leary zasugerował możliwość wprowadzenia „podatku od tłuszczu”. Jak powiedział „nikt nie chce siedzieć obok grubasów. Ludzie nie mieliby nic przeciwko ich opodatkowaniu”. Wprawdzie Ryanair nie wprowadził w czyn zapowiedzi prezesa, to jednak pojawił się już precedens. Firma Samoa Air domaga się dodatkowej opłaty od osób ważących więcej od wyznaczonych przez nią norm.
W jakimś stopniu ten pomysł został już wprowadzony w życie. W ostatnim miesiącu, na wybranych trasach można kupić bilet o nazwie „Business Plus”, uprawniający do zajęcia miejsca przy wyjściu, dający priorytet przy wsiadaniu do samolotu i umożliwiający zabranie bagażu bez dodatkowych opłat. Jest to jednak bardziej klasa „ekonomiczna premium” niż „business class”.
Źródło: Telegraph
16 września 2014