booking.com
Podatek dla turystów

Nieciekawy temat

Zauważyłem ciekawą prawidłowość: ile razy napiszemy o ochronie turystów przed stratami finansowymi związanymi z problemami biur podróży, spada nam „klikalność”. Wygląda to tak, że tematem tym użytkownicy naszego portalu są mało zainteresowani. Jest to o tyle zaskakujące, że na portalach typowo branżowych, tzn. przeznaczonych dla osób pracujących w turystyce, każdy podobnego rodzaju artykuł spotyka się z dużym odzewem – mnożą się posty, komentarze – często pełne emocji. My niczego takiego nie obserwujemy. Przeciwnie – mało kogo to interesuje... Próbowaliśmy już kilkakrotnie, za każdym razem z podobnym skutkiem. Przy czym nie chodzi tu o to, że nasze teksty na ten temat oceniane są krytycznie, one po prostu są rzadko czytane.

Wytłumaczenie może być tylko jedno: portale branżowe, mają wśród swoich użytkowników niemal wyłącznie ludzi zajmujących się turystyką zawodowo, a oni bardziej troszczą się o los turystów niż sami turyści :). Na naszą stronę zaglądają, w zdecydowanej większości, ci którzy z turystyką mają do czynienia wyłącznie wtedy gdy jadą na wakacje. Płynie z tego wniosek, że turystów aż tak bardzo nie zajmują rozważania o tym, co mogłoby  ich spotkać, gdyby biuro podróży, z którym postanowili wybrać się w podróż, wpadło w finansowe tarapaty. Za to, dla biur podróży jest to temat frapujący, jeden z niewielu które je jednoczy we wspólnym gniewie wobec władz nie chcących zrealizować ich słusznych postulatów, zmierzających do poprawy bezpieczeństwa klientów, albowiem właśnie troska o dobro klientów leży u ich podłoża.

Koniecznie trzeba opodatkować

Mimo naszych dotychczasowych, mało zachęcających, doświadczeń zdecydowaliśmy się jeszcze raz podjąć temat zabezpieczenia turystów przed skutkami upadłości biur podróży, bo temat ten ciągle żyje w branży i nieustannie wzbudza emocje. Chociaż, wszystko wskazuje na to, że potencjalni klienci biur podróży mają inne problemy, to jednak interesujące jest nie tyle meritum, co postawa ludzi zatrudnionych w branży.

Dodatkowy podatekZaskakuje zaangażowanie z jakim podejmują oni kolejne próby wprowadzenia zmian w obecnie obowiązujących przepisach prawnych. Żeby nie zanudzać szczegółami, tylko pokrótce przypomnę na czym polega problem. Seria upadłości firm turystycznych, która przydarzyła się przed trzema laty, nagłośniła temat powrotów do kraju turystów, którzy wyjechali za granicę z biurami nie mogącymi wywiązać się z podjętych zobowiązań – z powodu upadłości. Powstało pytanie: kto za przeloty powrotne ma zapłacić. Bankrutujący organizator pieniędzy nie ma. Istnieje specjalne ubezpieczenie, które musi wykupić każdy touroperator i z realizacji polisy uzyskiwane są środki, które powinny wystarczyć do ściągnięcia pechowych turystów z powrotem. Powinny, ale nie zawsze wystarczają. Niekiedy polisa okazuje się zbyt skromna. W takich przypadkach rozwiązanie problemu na siebie bierze państwo, a ściślej mówiąc – samorządy. Marszałkowie województw zajmują się sprowadzaniem turystów z zagranicy.

Postanowiono sprawę uporządkować – pisaliśmy o tym wcześniej bardzo szczegółowo, ostatnio w „Ochrona turystów. Zatroskanie branży”, tak, że  tym razem krócej – i wymyślono stworzenie specjalnego funduszu, nazwanego gwarancyjnym. Miała powstać duża struktura biurokratyczna, z kilkumilionowym budżetem. Pomysł spodobał się wszystkim. Zwłaszcza marszałkom – niektórzy z nich postanowili pójść za ciosem, postulując stosowną rozbudowę struktury – stworzenie funduszy regionalnych. W każdym województwie powstać by mogły zarządy funduszy i ich biura. Postawa samorządowców nie dziwi, ich reakcja była całkiem naturalna. Większość zachowałaby się podobnie. Realizacja idei funduszu nie tylko pozbawiałaby ich kłopotów i kosztów, ale dawałaby możliwość wzmocnienia swoich urzędów.

Zaskakujące jest jedynie to, że pomysł – i to całym sercem – poparła branża. Rząd, po wielomiesięcznych deliberacjach, dość niespodziewanie od pomysłu odstąpił, uważając – słusznie – że budowa takich tworów byłaby już przegięciem. Jak łatwo się domyślić, fundusz nie powstałby z niczego – jego założenia opierały się na stworzeniu specjalnego systemu dodatkowego opodatkowywania wszystkich klientów biur podróży. Zebrane w ten sposób pieniądze pozwoliłyby na budowę i administrowanie funduszem. Bankructwa nie zdarzają się codziennie, pracownicy funduszu nie byliby zatem, na co dzień, nadmiernie zapracowani, ale dochody mieliby godne. I stałe. W dobie trudności ze znalezieniem pracy, idea warta pochwały. Szkoda tylko, że za nowoutworzone posady płacić musieliby dodatkowo turyści.

Ludzie z branży nie poddają się

Rząd temat zamknął, podkreślając, że nie ma do niego powrotu. Ale innego zdania są ludzie z branży turystycznej. Dla nich sprawa jest nadal otwarta. Trudno zrozumieć jakie motywy nimi powodują. Oficjalnie podkreśla się chęć pełniejszego zabezpieczenia interesów klientów, których dobro ma pierwszorzędną wartość. Ostatnio przedstawiciele Ministerstwa Sportu i Turystyki spotkali się z innymi przedstawicielami – urzędów marszałkowskich, a w spotkaniu uczestniczyli kolejni przedstawiciele – środowiska turystycznego, które reprezentowane było m.in. przez Polską Izbę Turystyki (PIT), Izbę Turystyki RP (IT RP) i Ogólnopolskie Stowarzyszenie Agentów Turystycznych (OSAT).

Pierwsze dwie z tych organizacji za cel istnienia postawiły sobie dbałość o rozwój turystyki, jako działu gospodarki, w Polsce. IT RP różni się od PIT-u tym, że ten ostatni ma korzenie sięgające „dawnych czasów”(ale tylko korzenie, bo powstał 25 lat temu), natomiast IT RP miała nadzieję odświeżyć stosunki panujące w branży. O PIT pisaliśmy nieco szerzej w artykule „Kurort El Gouna i Polska Izba Turystyki”. Dwa lata temu, stowarzyszenie przeprowadziło udaną zmianę swoich władz, wyraźnie poprawiając własny wizerunek. Tym bardziej zaskakuje jego bardzo aktywny, może nawet wiodący udział w prowadzonej walce o utworzenie funduszu gwarancyjnego. OSAT, to z kolei organizacja mająca ambicje reprezentowania agentów turystycznych, chociaż, na razie, należy do niej zaledwie kilka procent biur.

Po spotkaniu, wszyscy ci przedstawiciele środowisk turystycznych, nie kryli oburzenia z powodu podtrzymywanego przez rząd stanowiska ostatecznej rezygnacji z tworzenia funduszu. Trudno zrozumieć co leży u podłoża oburzenia. Akurat w tym przypadku, decyzja władz ma wiele więcej zalet niż wad. Jej podstawowym skutkiem jest uniknięcie wzrostu cen wycieczek, który byłby nieuchronną konsekwencją tworzenia kolejnych struktur administracyjnych. Pomysłodawcy funduszu tego, zresztą, nie kryją. Dyskutowali jedynie jak wysokie powinny być narzuty, ile każdy urlopowicz musiałby wpłacać na fundusz.

Przedstawiciele branży nie godzą się na odstąpienie od tego pomysłu – oczywiście, w trosce o dobro klientów.  Szef PIT-u, Paweł Niewiadomski, po którym raczej spodziewać się było można rzeczowej i spokojnej oceny sytuacji, miał powiedzieć, że jeśli ministerstwo nie ustąpi, to sprawa zostanie skierowana do Komisji Europejskiej (sic!). Brzmi to nieprawdopodobnie, ale taką relację zamieściła Rzeczpospolita. Skąd bierze się taka troska o marszałków województw? Przecież decyzja rządu to właśnie ich stawia w trudniejszej sytuacji. Dotychczas stosowaną praktyką, w przypadku bankructw, było sprowadzanie turystów przez marszałków, teraz do ustawy wprowadzony zostanie zapis jednoznacznie ich do tego zobowiązujący.

Co zabawne, urzędnicy samorządowi w trakcie spotkania, zaczęli narzekać, że w wyniku wprowadzenia tego zapisu będą mieli za dużo pracy(!)… Oczekują podwyżek lub przynajmniej specjalnej zapłaty, przecież czasami będą musieli zostać w biurze nawet po godzinach… W pełni podzielamy ich słuszny gniew!

Wyrażane głośno przekonanie o zbawiennym wpływie funduszu gwarancyjnego na los pechowych turystów musi zadziwiać. Przecież i bez niego turyści w przypadkach (ostatni bardzo rzadkich) upadłości, do Polski jednak wracają. Odbywa się to na koszt towarzystw ubezpieczeniowych, które też nie ponoszą z tego powodu strat. Wcześniej bowiem, zbierają składki i zabezpieczenia finansowe (są to naprawdę wysokie kwoty) od organizatorów, którzy jeszcze wcześniej otrzymują na nie pieniądze od klientów, którym sprzedaje się usługi po cenach uwzględniających koszt ubezpieczenia. Każdy klient biura podróży jest obciążany kosztami sprowadzania ewentualnych pechowców z zagranicy. PIT, OSAT i inni domagają się, żeby obciążenie to było większe.

Sumy ze składek wystarczają na powrót klientów, często jednak są zbyt małe, żeby możliwe było oddanie pieniędzy tym z nich, którzy zdążyli wpłacić, ale nie zdążyli wyjechać. Zazwyczaj dostają tylko częściowy zwrot i to po wielomiesięcznym oczekiwaniu. Wiadomo, że istnienie funduszu czasu oczekiwania nie skróci. Czy zebrane kwoty okazałyby się wystarczające na stuprocentowy zwrot wpłat? To okazałoby się w praktyce. Zależy od liczby bankructw. Gdyby powtórzyły się zdarzenia roku 2012, to pewności by nie było.

Mniej biur, wyższe ceny

Skutkiem podnoszenia finansowych wymagań wobec biur podróży jest zawężanie rynku. W ostatnich latach wprowadzone regulacje prawne, w znacznym stopniu przetrzebiły grupę organizatorów wyjazdów. Jest ich coraz mniej, pozostają tylko najwięksi. Wprowadzenie nowego, kosztownego funduszu, jeszcze bardziej przyczyniłoby się do zubożenia oferty jaką do wyboru mają klienci. Nie jest prawdą, że upadają tylko małe i słabe biura. Słabe – to na pewno tak, ale niekoniecznie każde małe biuro musi być słabe, ani duże nie zawsze jest mocne. Pozostawienie zaledwie kilku firm turystycznych, z pewnością nie będzie korzystne dla rynku. Jest to oczywiste i nie wierzę, żeby nie zdawał sobie z tego sprawy prezes PIT-u, Paweł Niewiadomski. Jego pomysł prowadzenia dalszej walki w imię funduszu, tym razem w Komisji Europejskiej, zdumiewa.

Ale jeszcze bardziej zaskakująca jest postawa OSAT-u, czyli stowarzyszenia biur agencyjnych. Nie wiem, czy agenci podzielają poglądy prezentowane przez organizację skupiającą pewną ich część, ale podnoszenie cen imprez (agenci powinni zważyć, że od opłat na fundusz, zapewne nie będzie liczona prowizja :)), ograniczanie dostawców usług do nielicznej grupy, to nie są zjawiska korzystne dla firm zajmujących się sprzedażą. Wypada mieć nadzieję, że stanowisko zajmowane przez wiceszefa OSAT-u, Marka Kamieńskiego (bo on jest w tej sprawie najbardziej aktywny i to od początku), odpowiada poglądom wyrażanym jedynie przez samo stowarzyszenie, a agenci nie oczekują, ani wzrostu cen, ani spadku liczby dostawców.

Ale taki model zmian nie jest pożądany przede wszystkim przez klientów, którzy – co oczywiste – aż tak bardzo nie fascynują się zmianami przepisów dotyczących branży turystycznej. Trzeba być naprawdę pasjonatem, żeby jadąc raz w roku na tydzień lub dwa gdzieś do Grecji, przez wiele miesięcy śledzić dyskusje i przepychanki słowne toczące się w światku turystycznym. W tym kontekście, wiara w to, że powstanie funduszu gwarancyjnego wpłynie zasadniczo na poprawę wizerunku branży, wydaje się być przejawem nadmiernego egocentryzmu…

 

Autor: Jarosław Mojzych

17 lutego 2015

 

Powrót do STRONY GŁÓWNEJ














Traveliada.pl 27-02-2015 11:18
Aż dziwne, że taki tekst się pojawił... To nie podatek, ale chęć realnego zabezpieczenia interesu i bezpieczeństwa turystów. Dlaczego leży to na sercu agentom? Bo to nasi klienci! Nie ludzi, którzy w internecie wypisuję swoje wątpliwe mądrości, tylko nasi. Podobnie jak nie są to interesy turoperatorów, którzy niebezpiecznymi działaniami na rynku często ryzykują dobrem i pieniędzmi klientów.
JM27-02-2015 11:46
Odp. dla Traveliady.pl: cieszy troska o klientów, szkoda tylko, że mają oni za nią płacić. Bo, oczywiście, to dodatkowe obciążenie jest formą podatku, chociaż o innej nazwie. Czy w innych branżach przedsiębiorcy też tak bardzo dbają o klientów? Np w deweloperskiej? W zeszłym roku upadł GANT. Ludzie potracili dorobek życia. A jakoś nie słychać o planach stworzenia specjalnego funduszu. Przecież wszyscy kupujący mieszkania mogliby składać się na ewentualnych nieszczęśników. A sprawa jest o wiele poważniejsza.
Ma Pan prawo oceniać opinie niezgodne z Pańskimi jako "wątpliwe mądrości", ale - z kolei w mojej ocenie - sytuacja wygląda tak jak ją opisałem, a Pańskie stwierdzenie o niebezpiecznych działaniach touroperatorów, ryzykujących dobrem klientów, jest ogromnym uproszczeniem. Jako klient wolałbym już więcej nie dopłacać do urzędników. Robię to wystarczająco często... Dziękuję za troskę.
Traveliada.pl 27-02-2015 12:36
Agenci nie bankrutują i nie są powodem problemów klientów. Problem polega na tym, że interesy klientów w polskim prawie nie są w wystarczający sposób zabezpieczone, a do tego zobowiązują nas dyrektywy unijne. Napisałem, że działania niektórych turoperatorów są niebezpieczne, ale teraz napisze dosadnie: są często nieuczciwe i prowadzące do celowej utraty płynności finansowej i bankructwa. Każdy w branży wie o czym piszę i jakich ludzi mam na myśli. A nazywanie podatkiem takich instrumentów jak ubezpieczenie, czy zabezpieczenie gwarancyjne to czysta demagogia. A przy okazji właśnie branża turystyczna jest chroniona, międzynarodowymi przepisami i wyjątkowa ochrona klientów jest tu regułą, której Polska niestety niestety nie potrafi sprostać. Podobnie w biurach podróży w Rosji i na Ukrainie turyści nie są chronieni. Ale chyba nie aspirujemy do takich wzorców. Nie twierdzę, że pomysł w wyszydzonym w artykule kształcie jest dobry, ale państwo musi stworzyć realny system zabezpieczeń turystów i basta. I chyba lepiej, żeby było to oparte na świadczeniach klientów biur podróży, a nie wszystkich podatników. Chyba, że autor artykułu neguje wprost zasadę PEŁNEGO zabezpieczenia interesów klientów biur podróży, a to już inna sprawa. Ja żyję i pracuję w Europie i chcę, żeby to działało.
JM27-02-2015 13:33
Widzę, że pozostaniemy przy swoich zdaniach. Ja dziękuję za taką pomoc państwa, której ideą jest zmuszenie mnie do tego, żebym więcej płacił. Przecież pomysł polega na tym, że to KLIENCI mają się złożyć na fundusz, z którego opłacane będą skutki - jak Pan pisze - nieuczciwych działań touroperatorów i, oczywiście, koszty zarządzania funduszem :). Klienci mają sami siebie(!) zabezpieczyć. Pomysł można byłoby rozszerzyć na inne sfery handlu i, w ogóle, życia... Jak będę chciał się ubezpieczyć to mogę, ale z własnej woli. A tu ma być obowiązek. Czym rożni się to od podatku pośredniego? Pamiętajmy, że już jedno takie zabezpieczenie istnieje. Teraz chodzi o PODWYŻSZENIE obciążeń. Uważam, że idea jest świetna, ale dla aparatu. Aż dziw bierze, że rząd się wycofał. Może wybory?
J.Błaszczyk 27-02-2015 14:02
Reprezentuję branże turystyczną należę do OSA-tu i ( niestety) w całej rozciągłości zgadzam się z argumentacją przedstawiona w w/w artykule. W korespondencji z OSAT-em wyraźnie zaakcentowałam swoje stanowisko oraz matematycznie wyliczyłam ,że utworzenie funduszu nie rozwiązuje problemu turystów a jedynie tworzy iluzje oraz ciepłe stołki dla wybranych. Jest kilka innych sposobów na realne zabezpieczenie naszych Klientów w razie upadłości organizatora ale mam wrażenie ,że tak naprawdę to nie o Klienta tu chodzi. Pozdrawiam
Anna27-02-2015 16:44
Panie Janie, a czy Pan jest Klientem biur podróży, czy lata tanimi liniami na wakacje bojąc się "umoczyć" (choć linie lotnicze też bakrutują- sic!)?
Ja jako Klient chciałabym mieć wybór, czy chcę dołączyć do funduszu, czy też nie. Jeśli miałoby mi to zagwarantować wakacje bez niespodzianek, 20zł to żadne pieniądze przy imprezie za 10tys.zł. Każda administracja kosztuje- tak działają struktury państwa, nie wiem, czemu ma mnie to bulwersować. Czy uważa Pan, że jeśli 80% społeczeństwa nie jeździ na wakacje z biurami podróży, to uczciwe jest to, że to z ich podatków wojewodowie pokrywali sprowadzanie turystów z zagranicy np. w 2012r.? Idąc tropem Pana myślenia, polisy OC touroperatorów również powinny zostać zniesione- proszę sobie wyobrazić o ile mogłyby spaść ceny wycieczek, gdyby nie trzeba było co roku płacić kilkudziesięciu tysięcy składek (w przypadku średniej wielkości biur)zabezpieczanych dodatkowo majątkiem właścicieli? W końcu żaden inny biznes nie wymaga zabezpieczeń i zawsze można potem płakać nad rozlanym mlekiem...
JM27-02-2015 17:18
Pani Anno, mam takie samo zdanie jak Pani. Ja też chciałbym mieć wybór. O to właśnie chodzi. A projekt funduszu nie przewidywał żadnego wyboru. KAŻDY musiałby płacić. Niezależnie od oceny stopnia ryzyka. Upaść może każdy, ale jadąc z biurem X boję się o upadek trochę mniej niż z biurem Y. Dlaczego mam płacić za tych, którzy chcą pojechać okazyjnie? Oni mają korzyści, a ze mną dzielą się tylko ryzykiem? Zwykli podatnicy nie płacą za sprowadzanie turystów z zagranicy. Na to wystarcza pieniędzy z tzw. gwarancji, wykupowanej przez biura podróży. Brakuje na zwrot wpłat dla tych, którzy nie wyjechali. Ale nikt nie zwraca im z pieniędzy publicznych. Dlatego gwarancja jest potrzebna i nie da się jej zlikwidować, choć jej kształt daleki jest od doskonałości... To, że każda administracja kosztuje, to święta prawda. I właśnie dlatego trzeba jej wpływ ograniczać. Proszę sobie wyobrazić jak ciężką pracę miałaby ta administracja przez ostatnie ponad dwa lata, gdy prawie nikt nie bankrutował... Marzę o takiej "pracy". Najlepiej w Zarządzie lub w Radzie (bo pierwotnie planowane były dwa takie ciała, nie licząc, oczywiście, Biura, ale w nim miały być najniższe zarobki) - jak już coś robić to na całego, po co sobie żałować...