booking.com
Które miejsca w samolocie są najbezpieczniejsze?

Bezpiecznie w samolocie

Miejsca w samolocieBezpieczne miejsca w samolocie? Czy są w ogóle takie? Przecież uderzenie w ziemię, poruszającego się - nawet ze swą najmniejszą szybkością, sięgającą 300 km/h - samolotu nie daje nikomu żadnych szans przetrwania… Mimo, że opinie takie przeważają, to rzeczywistość bywa całkiem inna. Większość wypadków lotniczych wcale nie kończy się masakrą. Wielu pasażerów samolotów, które uległy katastrofom, wyszło z nich bez szwanku i, jak się okazuje, na ich szczęśliwy los mógł mieć także wpływ wybór miejsca, które w samolocie zajmowali.

Dość dużą popularnością cieszy się opina o większym bezpieczeństwie miejsc usytuowanych na wysokości skrzydeł samolotu. Konstrukcja jest tu najmocniejsza, co powinno w większym stopniu chronić pasażerów. Jednak o wiele bardziej uzasadniona jest teoria, według której tym bezpieczniejsze są miejsca im dalej od czoła samolotu.

Zagadnienie to badane jest od lat przez wiele firm i organizacji analitycznych. Zajmują się nim także producenci samolotów pasażerskich, w tym ci najwięksi – Boeing i Airbus.

Testy Boeinga

Parę lat temu firma Boeing, na pustyni Sonoran w Meksyku, przeprowadziła tzw. „crash test”, polegający na zasymulowaniu prawdziwej katastrofy, poprzez kontrolowane zniszczenie kadłuba samolotu, wypełnionego manekinami i to takimi, które zbudowano w oparciu o szkielet, przypominający ludzkie kości. Po uderzeniu w ziemię, 11 pierwszych rzędów – zwykle przeznaczonych dla pasażerów pierwszej klasy, klasy business lub premium – zostało kompletnie rozerwanych. Na tę część samolotu zadziałały siły o wartości 12G. Tymczasem, kabina w części tylnej poddana została oddziaływaniu sił mniejszych, rzędu 6G. Według ekspertów, nikt siedzący w pierwszych rzędach by nie przeżył. Wśród pozostałych pasażerów, szanse na uratowanie życia byłyby  całkiem duże, bo wynoszące aż 78%, przy czym im bliżej ogona samolotu, tym większe. Podobno, po ogłoszeniu rezultatów swojego testu, Boeing zanotował drastyczny spadek zainteresowania lotami w pierwszej klasie…

Wyniki pojedynczego testu trudno byłoby uznać za rozstrzygające, gdyby nie to, że zostały wsparte przez inne badania. Przeprowadzone analizy skutków wszystkich wypadków lotniczych, jakie wydarzyły się od 1971 roku, wskazują, że rzędy foteli z tyłu samolotu (dalej niż tylny brzeg skrzydła) są bezpieczniejsze. Wskaźnik przeżycia wyniósł dla nich 69%, a dla miejsc w okolicach skrzydeł – 56%. Najgorszy wynik uzyskał przód samolotu: tylko 49%.

Mimo dość jednoznacznych wyników, przedstawiciele dwóch największych koncernów lotniczych, zachowują ostrożność, podkreślając, że żadnych jednoznacznych wniosków nie można z nich wyciągać, i że, właściwie, wszystkie miejsca, z punktu widzenia bezpieczeństwa, są jednakowe.

Nawiasem mówiąc, trudno się dziwić ich wstrzemięźliwości, przecież, gdyby ludzie uwierzyli w większe zagrożenie związane z pierwszymi rzędami, nikt nie chciałby w nich siedzieć. A przecież nie da się zbudować samolotu, bez miejsc z przodu… Trzeba byłoby zmienić zwyczaje i przenieść klasę business do tyłu, pozostawiając przód dla pasażerów „ekonomicznych” (trudno, mniej płacą, ponoszą większe ryzyko…).

Według menadżerów z Boeinga, od miejsca zajmowanego w samolocie, o wiele ważniejszy jest sposób w jakim się na nim siedzi. W przeprowadzonym „crash-teście”, w jednym rzędzie posadzono trzy manekiny, ale w różnych pozycjach. Jeden miał zapięte pasy, ale był pochylony do przodu (z głową w pobliżu kolan), drugi też w zapiętych pasach, ale siedział wyprostowany i trzeci miał pasy rozpięte. Tylko ten ostatni uległ unicestwieniu. Doświadczenie życiowe potwierdza tę obserwację. Najczęściej do urazów, kontuzji, a nawet śmierci, dochodzi wtedy, gdy pasażerowie wędrują po samolocie lub siedzą w fotelach, ale bez zapiętych pasów. Niespodziewana, nagła turbulencja potrafi poczynić niemałe szkody. Żeby uniknąć zranienia wypadającym z luków bagażem lub poparzenia rozwożoną przez obsługę, kawą, bezpieczniej jest zajmować miejsca przy oknie.

Opinie Airbusa

Najpoważniejszy rywal Boeinga, firma Airbus, zajmuje podobne stanowisko. Jej przedstawiciele – w ramach autopromocji - podkreślają, że nie ma bezpiecznych miejsc, są za to bezpieczne samoloty, czyli takie, które nie ulegają katastrofom (choć ostatnio Airbus - nie ze swej winy – nie ma dobrej passy) i, które są starannie utrzymywane z dbałością o ciągłą, pełną sprawność techniczną. Airbus chwali się swoimi procedurami bezpieczeństwa i efektywnością w zarządzaniu kryzysami. Największy samolot pasażerski świata, A380, jest tak zaprojektowany, że można ewakuować 850 pasażerów, w kompletnych ciemnościach, w czasie krótszym niż 90 sekund.

Szybka ewakuacja ma absolutnie kluczowe znaczenie dla powodzenia akcji ratowniczej. Wbrew rozpowszechnionym opiniom, z większości katastrof lotniczych ludzie wychodzą cało. Władze amerykańskie, czyli kraju, w którym ruch lotniczy jest najbardziej rozwinięty, lotów jest najwięcej, a zatem i najczęściej zdarzać się muszą wypadki, poinformowały, że w latach 90.doszlo do 568 wypadków samolotów, którymi podróżowało 53487 osób. Przeżyło je 51207, czyli ponad 90%. Nawet wśród 26 katastrof uznanych za najbardziej poważne, ofiar śmiertelnych było mniej niż połowa. Żeby znaleźć się wśród tych uratowanych, trzeba mieć szansę na szybkie opuszczenie samolotu, a ta jest tym większa im mniejszy jest dystans dzielący od wyjścia awaryjnego.

Analitycy z Uniwersytetu w Greenwich, przyjrzeli się 2000 uratowanym ze 105 wypadków lotniczych z całego świata i zauważyli prawidłowość: ci, którzy siedzieli nie dalej niż sześć rzędów od wyjścia, znacząco zwiększali prawdopodobieństwo swego przeżycia. Za to, marginalne znaczenie miało to czy miejsce znajdowało się przy oknie, czy przejściu.

Prawdopodobieństwo

Niemal wszyscy ciągle powtarzają – chyba prawdziwe (choć bywają zdania odrębne) – że latanie jest bardzo bezpieczne.  Argumentów dostarcza tu statystyka, pokazująca obraz bardzo korzystny dla komunikacji lotniczej. Jednym ze wskaźników jest prawdopodobieństwo utraty życia w wyniku katastrofy samolotu. Wynosi ono zaledwie 1 do 4.7 miliona. Jest, zatem, tylko trzy razy większe od wygranej w Lotto…

Można je jeszcze bardziej zmniejszyć zapinając pasy, wybierając miejsce przy oknie, w niedużej odległości od wyjścia awaryjnego i, koniecznie kupując bilet w klasie ekonomicznej…

 

Autor: Jarosław Mojzych

Na podst: The Telegraph

22 października 2015

 

Powrót do STRONY GŁÓWNEJ