booking.com
Stowarzyszenie agentów turystycznych

OSAT

OSAT jest potęgą! Zapewne nie wszyscy wiedzą co to takiego ten OSAT, prawdopodobnie nawet większość nie ma o nim pojęcia, nigdy z czymś podobnym się nie spotykając. Ale to nie szkodzi. Taka opinia panuje wśród członków OSAT, a przynajmniej członków jego władz, nie mających wątpliwości o własnej sile, a nawet potędze.

OSAT to skrót nazwy organizacji - Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych. Jak z nazwy tej wynika, celem organizacji jest reprezentowanie interesów przedsiębiorców zajmujących się agencyjną sprzedażą wycieczek turystycznych.

Ilu nas jest?

OSAT i potęga agentówPod koniec listopada, członkowie OSAT-u zebrali się w Serocku, aby podyskutować i udzielić absolutorium zarządowi. Pewnym problemem jest jednak liczebność organizacji. Właściwie nie wiadomo ile biur do niej należy. W sumie, dla obecnego zarządu, jest to nawet dość wygodne. Agenci chcieliby wprowadzić zmiany w funkcjonowaniu stowarzyszenia, ale do tego potrzebna jest zmiana statutu. Żeby można było ją przeprowadzić, to w walnym zgromadzeniu musi uczestniczyć co najmniej połowa członków OSAT-u. A skoro nie wiadomo ilu ich naprawdę jest, to zagadką też pozostaje zdefiniowanie kworum i zmiana statutu jest niemożliwa. Zarząd może sobie funkcjonować tak jak lubi.

Tymczasem agenci oczekiwaliby większego zaangażowania w obronę ich interesów, być może nawet lekkiego odmłodzenia składu, co mogłoby stowarzyszeniu nadać dynamiki. Obecnie do zarządu należy pięć osób, niewątpliwie o dużym (bardzo dużym…) doświadczeniu, co dotyczy, przede wszystkim, trzech obecnych tam panów.

Zarząd nie jest mały, jeśli się zważy, że liczba wszystkich uczestników walnego zgromadzenia, razem wziętych, ledwie zbliżyła się do 50-ciu. Według przybliżonych oszacowań, do OSAT-u należy około 300 firm. Ale duża część spośród nich nie tylko nie wykazuje żadnej aktywności, co od biedy można byłoby puścić w zapomnienie, ale nawet nie płaci składek, co oburza o wiele bardziej. Zobowiązano zarząd do przeprowadzenia weryfikacji i usunięcia z list tych, którzy ze składkami zalegają i nie myślą ich uregulować. Pozwoliłby to, w końcu, ustalić jak duże jest stowarzyszenie, o którym sami jego najbardziej prominentni członkowie powiadają, że jest potęgą. Wcześniej, zarząd do tego zadania podchodził chyba z umiarkowaną energią, bowiem już blisko dwa lata temu, prezes organizacji, Artur Grocholski, zapowiadał w wywiadzie prasowym oczyszczenie OSAT-u z firm pełniących rolę „martwych dusz”. Wtedy liczba członków wynosić miała około 250. Teraz jest, podobno, trochę więcej, ale sytuacja się nie zmieniła.

Jesteśmy potęgą!

Poczucie własnej siły, działaczy jednak nie opuszcza. Przeprowadzili nawet dowód (matematyczny!) potwierdzający zasadność ich nastroju. Dowód ów przeprowadzono w taki oto sposób: właściciele biur podróży, należących do OSAT-u, dostali ankiety, w których mieli wpisać obroty będące limitami sprzedaży narzucanymi im przez touroperatorów. Po zsumowaniu tych oświadczeń i porównaniu wyników z danymi o wielkości operacji każdego z touroperatorów, okazało się, że suma limitów członków OSAT-ów jest tak duża, że w niektórych przypadkach, stanowi nawet 20% całej sprzedaży organizatora. Informacja ta, wśród uczestników, zrobiła prawdziwą furorę, uznano ją za sensację dnia.
Jeden z nich oświadczył, z przekonaniem, że „jak zamkniemy takiemu organizatorowi sprzedaż na tydzień, to go nie ma”. Poczucie własnej potęgi chyba nie jest aż tak silne, bo oświadczenie to złożył anonimowo.

OSAT, w swym oficjalnym komunikacie, podkreślił, bez fałszywej skromności, że: „nie bez powodu już teraz uważany jest za najważniejszą i najsilniejszą organizację agentów w Polsce. Według zebranych danych okazało się, że nawet wśród pierwszej dziesiątki największych touroperatorów w Polsce nie brakuje takich, którym członkowie OSAT-u generują po 10 – 20 % rocznych przychodów” i dalej: „OSAT wyrósł na potężną siłę mogącą nawet decydować o losach poszczególnych touroperatorów”.

Nieświadomość touroperatorów

Zaskakujący jest brak właściwej reakcji ze strony, postawionych pod ścianą, organizatorów, którzy zachowują się tak jakby nie zauważyli szybko nadchodzącej zamiany ról. Teraz, albo za chwilę, to oni znajdą się w gorszym położeniu, będą musieli prosić agentów (tych należących do OSAT-u, rzecz jasna) o prawo do współpracy, zagrożeni tym, ze w każdej chwili zepchnięci być mogą na margines. Krótko mówiąc, że sytuacja odwróci się dokładnie o 180 stopni.

Tymczasem, touroperatorzy zupełnie tego nie dostrzegają. Tydzień później odbyło się spotkanie niektórych z nich z agentami. Tym razem, zainteresowanie było o wiele większe – agentów pojawiło się nie 50, jak w Serocku, a około 150. Niestety, touroperatorzy, nieświadomi nowych okoliczności, właściwie całe wydarzenie zignorowali. Przyszło ich tam tylko czterech. Nie było nikogo ani z Rainbowa, ani TUI (była za to Itaka). Można nawet pomyśleć, ze i ta czwórka zjawiła się raczej przez grzeczność, aby nie sprawić zawodu organizatorowi spotkania - wydawnictwu Wiadomości Turystyczne.

Obecni na spotkaniu przedstawiciele touroperatorów zdawali sobie nic nie robić z nowych okoliczności. Spotkanie przebiegało w starym, zrutynizowanym stylu. Może nawet poczucie własnej siły było większe niż wcześniej. Oczywiście siły organizatorów, bo jak podkreślano, ich liczba ciągle się zmniejsza. Niedawno wypadła Alfa Star. Żeby utrzymać prawo do sprzedaży wycieczek, agenci muszą się bardzo starać i wykazywać lojalnością (do każdego z touroperatorów, co jest, raczej, sprzeczne).

Wiceprezes Itaki, nie wykazując najmniejszych oznak obaw przed retorsjami ze strony OSAT-u, przypomniał o podniesieniu limitów sprzedaży, których niezrealizowanie skutkuje relegacją z szeregów sprzedawców usług jego firmy. Limity wzrosły, bowiem Itaka zwiększyła program. Jak z tego wynika, planowany wzrost nie był rezultatem prognozowanego rozwoju rynku (bo w takim  przypadku, podnoszenie limitów nie byłoby potrzebne, klienci i tak sami by przyszli), tylko założenia przejęcia pewnej jego części od biur konkurencyjnych (do tego, przecież służą limity).

Siła mobilizacji

Władze OSAT-u i, zapewne też niektórzy jego szeregowi członkowie, mają inne zdanie. Przekonani są o swej sile, a nawet potędze. Zapominają jednak o jednej słabości (o której doskonale pamiętają touroperatorzy), jaką jest totalna atomizacja środowiska agencyjnego. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek współdziałaniu. Dostrzeżenie dużego znaczenia sprzedaży agencyjnej dla organizatorów, nie ma żadnego praktycznego znaczenia, jest pustą konstatacją.

Równie dobrze, np. indywidualni odbiorcy energii elektrycznej w Polsce mogliby cieszyć się z tego, że mają w ręku PGE, bo udział ich zakupów jest ogromny. Gdyby wszyscy się skrzyknęli i któregoś tygodnia przestali korzystać z prądu, to posłaliby z torbami PGE…

Różnica jest tylko taka, że zwykli ludzie czasami potrafią się nadzwyczajnie zmobilizować i uczestniczyć w jakimś wspólnym proteście. W świecie agencyjnym, nic takiego zdarzyć się nie może...

 

Autor: Jarosław Mojzych

4 grudnia 2015

 

Powrót do STRONY GŁÓWNEJ