booking.com
Kryzys w czarterach. Mniej turystów za granicą

Nie lepiej zostać w Polsce?

Zmierzch turystyki zagranicznej? Ledwo pojawiło się ożywienie, a już trzeba myśleć o redukowaniu programów? W 2015 roku zamachy terrorystyczne i marketingowe sukcesy państwa ISIS zahamowały wzrost zainteresowania zagranicznymi wyjazdami turystycznymi. A, wiele wskazuje na to, że to dopiero początek. Grup terrorystycznych rozbić się nie udało, nikt nie obiecuje, że w przyszłości nic złego dziać się nie będzie, a w dodatku coraz szerszą falą napływać mogą tłumy imigrantów.

Czartery-kryzys

Przed takimi problemami stanęli właściciele i menadżerowie biur podróży. Poddać się od razu, zmniejszyć program i mieć spokojny sezon? Czy też podjąć walkę licząc na to, że problemów da się uniknąć lub, ze dotkną one kogoś innego (konkurentów)? O dobrą decyzję nie jest łatwo.

Prawdopodobnie rok 2016 będzie rokiem „super promocji”, ofert „last minute” i „specjalnych atrakcji”. Sygnały docierające z biur podróży wskazują na to, że boomu sprzedażowego  nie ma. Sprzedawcy dodają – pocieszająco - „na razie” nie ma, trwa okres wyczekiwania, ale wkrótce wszystko wróci do normy.

Zahamowany wzrost

Urząd Lotnictwa Cywilnego opublikował dane dotyczące liczby pasażerów samolotów czarterowych w roku 2015. Dla biur podróży połączenia czarterowe mają kluczowe znaczenie w strukturze przychodów.  W ubiegłym roku, po jednorocznym „odbiciu”, liczba pasażerów nie wzrosła. Pojawił się nawet minimalny spadek. Rok wcześniej touroperatorzy zachwycili się potężnym wzrostem (23%), nabrali pewności siebie, mając nadzieję, że trudne czasy są już za nimi. Przez dwa wcześniejsze lata rynek się kurczył. Lata 2012-2013 to jedyny w całej - krótkiej, historii czarterowych wakacji w Polsce - okres spadków. Wcześniej było inaczej, co nie może dziwić, zważywszy na to, ze jeszcze na początku XXI wieku, czartery w Polsce raczkowały. Do dzisiaj, zresztą, znikoma liczba Polaków z nich korzysta.
Czartery-wg lat-pasażerowie

Jeszcze w 2005 roku, samolotami czarterowymi podróżowało rocznie około 500 tysięcy osób. W 2007 nastąpił duży skok (był to okres szybkiego wzrostu gospodarczego w Polsce), co zachęciło touroperatorów do rozbudowy programów. Niczym grzyby po deszczu, zaczęły rosnąć liczne nowe biura podróży. Hossa trwała przez prawie cały rok 2008 – do jesieni, czyli do początku głębokiego kryzysu finansowego, który dotkliwie dotknął w Polsce firmy turystyczne. Ponad 50-cio(!) procentowy spadek wartości złotówki, w okresie paru miesięcy, doprowadził do ogromnych problemów finansowych. Nie wszystkim firmom udało się okres ten przetrwać.

W 2009 wzrost był niewielki, ale – mimo kryzysu – utrzymał się (nie wszyscy wtedy wierzyli, że kryzys dzieje się naprawdę…). Po raz pierwszy spadek liczby klientów lotów czarterowych nastąpił w 2012. Wtedy też zniknęło z rynku kilkanaście firm turystycznych – małych i bardzo dużych.

Kolejny rok pogłębił niepokój w branży. Rynek skurczył się wtedy znacznie. Ale rok później, to wspomniane już „odbicie” i gigantyczny wzrost o 23%. Touroperatorzy nabrali wiatrów w żagle. Pojawiły się zapowiedzi końca ery „super okazji”, psucia rynku dużymi obniżkami cen, zaostrzono politykę wobec agentów, których znaczenie, w ocenie niektórych, zaczęło maleć (skoro liczba klientów tak szybko rośnie, to po co dzielić się zyskami z biurami agencyjnymi). Być może rzeczywiście do El Dorado było blisko, tym bardziej, że polska gospodarka radzi sobie dobrze, ma dobre perspektywy, rząd dorzucił ludziom (potencjalnym klientom) kilkanaście miliardów w formie „500+”...

Niestety, tym razem zawiódł nas świat… Państwo Islamskie, Syria, zamachy, zaproszenie przez Niemcy imigrantów do Europy. Pojawił się strach. Część ludzi, mimo, że mogłaby sobie pozwolić na zagraniczne wojaże, zwyczajnie boi się wyjeżdżać. W zasadzie, trudno się dziwić. Chociaż prawdopodobieństwo znalezienia się w niebezpieczeństwie jest minimalne (tylko niewiele wyższe od szansy wygrania w lotto…), to jednak po co w ogóle się narażać, skoro można bezpiecznie pojechać na Hel, na Mazury, czy w Bieszczady. Tak sobie myśli, pewnie, niejeden Polak. I kupować wycieczek zagranicznych nie zamierza. W 2015 roku spadek był symboliczny. Właściwie go nie było. Ale za to, z pewnością nie było – oczekiwanego i koniecznego firmom do rozwoju – wzrostu.

Kraje z czołówki

Czy w 2016 tendencja ulegnie odwróceniu? Malo prawdopodobne. Wprawdzie niektóre biura podróży już od wiosny chwalą się lepszymi, od ubiegłorocznych, wynikami, ale podobne komunikaty widzieliśmy także rok temu.

W 2015, swoim stałym, wysokim zainteresowaniem cieszyła się jeszcze Turcja. Jak wynika z wykresu, liczba turystów w Turcji była nieco wyższa niż rok wcześniej (padł nawet rekord).
Pasażerowie czarterów wg krajów

Mało prawdopodobne jest utrzymanie tego poziomu w 2016 roku. Turcję czeka raczej los Egiptu, który od 2010 nieustannie traci (z niewielkimi wahnięciami - każdy rok jest gorszy od poprzedniego). Jeszcze gorzej wygląda sytuacja Tunezji, która nie dość, że od lat była w tendencji spadkowej, to w 2015 głośne zamachy właściwie wykluczyły ją z grona kierunków turystycznych.

Bezdyskusyjnym wzrostem cieszyć się może tylko Grecja. Swych konkurentów pobiła spektakularnie. Pomijając Turcję, której perspektywy nie są za dobre, to druga za Grecją, Hiszpania miała od niej o połowę mniej polskich turystów.

Co uczynią turyści, dla których dobrym kierunkiem była Turcja, a teraz nie chcą do niej pojechać? Jaki inny kraj mogą wybrać? Hiszpania jest droższa i mimo, że odnotowuje powolne wzrosty, to jednak na niższym od Turcji poziomie. Bułgaria, nie mówiąc już o Portugalii, czy Włoszech, to zupełnie inna liga. Chociaż liczby wyjazdów do tych krajów rosną, to jednak daleko im do skali tureckiej. Czy, zatem, wszyscy pojadą do Grecji? Dla niektórych touroperatorów byłaby to świetna wiadomość (na przykład dla Grecosa), ale mało prawdopodobna. Taki wybuch zainteresowania jednym kierunkiem musiałby spowodować wywindowaniem cen. Zapewne do Grecji pojedzie jeszcze więcej Polaków, padnie nowy rekord, jednak część, po prostu, całkowicie zrezygnuje z zagranicznego wyjazdu. Można spodziewać się raczej słabego - z punktu widzenia biur podróży - roku.

Na kolejnym wykresie doskonale widać jaką rolę odgrywała Turcja w programach czarterowych.
Pasażerowie czarterów - wg regionów

Są tu pokazane najbardziej popularne regiony turystyczne. Absolutnym zwycięzcą, w ostatnich latach, była Antalya, czyli Riwiera Turecka (parę lat temu, królowała Hurghada). Najszybciej spada Hurghada i chociaż Sharm El Sheikh cieszy się jeszcze mniejszym zainteresowaniem, to różnica między nimi maleje.

Grecja, gdy rozbije się ją na poszczególne wyspy, z Turcją nie ma szans. Ale faktem jest, że Grecja z wysp się składa i właśnie one są jej jednym z atutów. Najczęściej odwiedzana jest Kreta, której śladami podąża (utrzymując tę samą amplitudę) Rodos. W 2015, Rodos doścignięty został przez bułgarski Słoneczny Brzeg. Spośród innych wysp greckich, czołówkę próbuje gonić Zakynthos. W ostatnim roku, spadło tempo wzrostu wyjazdów na Kos (może z powodu imigrantów?).

Wyspy greckie i Kanaryjskie

Następny wykres pokazuje zmiany w zainteresowaniu wyjazdami na wyspy greckie. Liderem jest, oczywiście, Kreta. Wyspa jest na tyle duża, że mieści dwa lotniska. Większość turystów lata do położonego bliżej wschodniej części – Heraklionu. Są jednak też tacy, którzy wybierają Chanię, która jednak w ostatnim roku nie zanotowała wzrostu.
Pasażerowie czarterów - Wyspy Kanaryjskie i Grecja

Dla porównania, na wykresie są także dane dotyczące Wysp Kanaryjskich. Gdy pamięta się, że Kanary są kierunkiem całorocznym, a Grecja – co najwyżej – półrocznym, łatwo zauważyć jak duże różnice dzielą te regiony. Ciekawe jest to, że Fuerteventura w 2011 wyprzedziła, dawniej o wiele bardziej popularną, Teneryfę i do dzisiaj nie oddaje przodownictwa. Jednak plaże wygrywają z wulkanem Teide… Niemal żadnej roli nie odgrywa Gran Canaria, wyprzedzona nawet przez wulkaniczną Lanzarotte.

Czas klientów

Rok 2016, zapewne nie będzie łatwy dla biur podróży. Już weekend majowy pokazał, że o żadnym boomie wyjazdowym nie może być mowy. Możemy za to mieć większą ofertę, za mniejsze pieniądze. Grzebane jeszcze niedawno i to wielokrotnie, przez pewnych siebie touroperatorów, oferty „last minute” przeżywać będą swą drugą młodość.

Pamiętać też warto o możliwości organizowania wyjazdów na własną rękę. Budżetowe  linie lotnicze ciągle rozbudowują swe siatki połączeń, stanowiąc często poważną konkurencję dla firm turystycznych, a przynajmniej są dla nich jakąś alternatywą, dającą szansę na przeżycie równie dobrych i ciekawych (a może nawet lepszych i ciekawszych) wakacji za niższą cenę (choć, bywa z tym różnie).

 

Autor: Jarosław Mojzych

9 maja 2016

 

 

REKLAMA
Powrót do STRONY GŁÓWNEJ