booking.com
Asystent prezesa - najgorsza praca w Irlandii

Obok prezesa...

Słynna irlandzka budżetowa linia lotnicza Ryanair poszukuje kandydata do pracy w charakterze asystenta prezesa Michaela O’Leary. Ogłoszenie zachęcające do wysyłania cv i listów motywacyjnych pojawiło się na oficjalnej stronie Ryanair. Chociaż, słowo „zachęcające” może wydawać się nieco niewłaściwe w kontekście treści samej oferty.
Praca jest wprawdzie w Dublinie, ale wielu Polaków tam mieszka i są także i tacy, którzy akurat do Irlandii się wybierają. Może warto skorzystać z okazji i spróbować zatrudnić się na prestiżowym stanowisku w znanej w całej Europie linii lotniczej.

Prezes Ryanair
Foto: Future Travel Experience

Znajomość bajek na dobranoc - wymagana

Praca w RyanairRyanair poszukuje kandydatów „o grubej skórze”, „o świętej cierpliwości” i „z alergią do dyskutowania”. Nie można zarzucić firmie, że nadmiernie koloryzuje swoją ofertę. Na własnej stronie przyznaje, że jest to „najgorsza praca w Irlandii”.

Ogłoszenie głosi, że poszukiwana jest osoba „ambitna, błyskotliwa, mająca kwalifikacje ekonomiczne, która będzie asystowała, często nierozumianemu, ale kochanemu prezesowi Ryanaira, a także zajmowała się w szerokim zakresie innymi zagadnieniami”. Wśród tych zagadnień są analizy inwestycyjne, problemy podatkowe i „ogólna harówka”.

Ponadto wyszczególnione są cechy, którymi wyróżniać powinien się aplikant: „zdolność do pracy bez snu i bez kontaktu ze światem zewnętrznym”, a także „umiejętności w samo-masażu”. Podstawą jest też własna kolekcja „wyliczanek lub bajek na dobranoc” (naprawdę to znalazło się w ogłoszeniu!).

Praca nie jest dla każdego. Zamieszczona uwaga głosi: „Fani koszykarskiej drużyny GoldenState Warriors (zwani dubs fans), kibice Manchesteru United i rowerzyści, nie stoją na z góry straconej pozycji. Będą tylko rozpoznani, torturowani i zastrzeleni” (takie tam żarty).

W części szczegółowej nie zawarto informacji, jakich to zarobków oczekiwać może szczęśliwy aplikant. Można to sobie wyobrazić na podstawie znanych z przeszłości wypowiedzi Michaela O’Leary na temat zatrudnianych przez  niego osób.

Zarabiam 20 razy więcej niż przeciętny pracownik Ryanair, a myślę, że różnica powinna być większa. Pracuję 50 razy ciężej” – powiedział w 2012 roku broniąc swego uposażenia, wynoszącego wtedy rocznie 1.2 miliona euro.

Przy innej okazji zauważył, że proces rekrutacji w Ryanair nie jest odporny na głupców – „zatrudniamy różnych leniwych …, którzy potrzebują tylko kopniaka w tylną część ciała”. A na pytanie o to co uważa za najlepszy czynnik motywujący ludzi do pracy, odpowiedział prosto: „strach”.

Niezadowoleni

Parę lat temu o warunkach zatrudnienia zrobiło się w Wielkiej Brytanii głośno, po tym jak jedna z parlamentarzystek brytyjskich wniosła do Izby Gmin temat wyzysku pracowników firmy Ryanair. Bezpośrednią przyczyną była historia jednej ze stewardess Ryanaira, Sophie Growcoot, która opisała warunki na jakich przyszło jej  pracować. Twierdziła, ze zmuszono ją do zapłaty 360 funtów za umundurowanie i 1800 funtów za szkolenia. Wynagrodzenie dostawała tylko za czas spędzony w powietrzu, zarabiając 13.07 funta za godzinę, bez podwyżki przez trzy lata. Nie płacono jej za przed-rejsowe odprawy, za czas spędzony w portach pomiędzy lotami, za opóźnienia. Płatne były tylko cztery dni w  tygodniu, ale piątego dnia musiała być w stanie gotowości, tak aby móc stawić się na stanowisku pracy w ciągu godziny od ewentualnego wezwania. Opisała jedno zdarzenie, kiedy to zażądano od niej przybycia na lotnisko o czwartej rano, po czym okazało się, że lot, z powodu niewystarczającego obłożenia, został odwołany, a ją odesłano z powrotem do domu bez zapłaty, a nawet bez słowa przeprosin.

Brytyjska parlamentarzystka oskarżyła Ryanair o wyzysk pracowników, uznając za niedopuszczalne, że firma wykazująca roczne zyski na poziomie 500 mln funtów, nie płaci załodze za cały czas przebywania w pracy, a tylko za okres, gdy samolot jest w powietrzu.

Sprawa jednak nie miała dalszego ciągu, bowiem okazało się, ze stewardessa zatrudniona była przez outsourcingową firmę Crewlink i formalnie Ryanair nie miał z zasadami zatrudnienia nic wspólnego. Z kolei rzecznik Crewlink  stwierdził, że pani Growcoot przeczytała umowę przed podpisaniem i znała wszystkie jej warunki, które wtedy zaakceptowała.

Prestiżowe stanowisko

Całe zdarzenie miało miejsce w 2013 roku. Firma Ryanair utrzymuje pozycję w czołówce przewoźników. Michael O’Leary jest chyba najbardziej znanym prezesem linii lotniczych. Pozycja jego asystenta, w dodatku zajmującego się kluczowymi zagadnieniami finansowymi (a także wieloma innymi) to może być ważny szczebel w karierze zawodowej. Zamieszkujący w Irlandii lub planujący tam polecieć powinni rozważyć wysłanie aplikacji. Prestiż zapewniony.

 

Autor: Jarosław Mojzych

Źródło: The Telegraph

8 listopada 2016

 

 

REKLAMA
Powrót do STRONY GŁÓWNEJ