Uciec na wakacje
„Miejsce Trumpa jest na śmietniku”. Takim wpisem zasłynął poseł Platformy Obywatelskiej, mianowany w Gabinecie Cieni ministrem ds. polityki senioralnej, Michał Szczerba. Swój tweet zamieścił dwa tygodnie przed wyborami. Ale nie był on wyjątkiem. Prof. Marcin Król, filozof i historyk idei, w wywiadzie dla Polska The Times powiedział, że „mamy do czynienia z buntem chamstwa wobec elit”.
Także wiele innych osób, zwłaszcza należących do grup celebryckich, z dużą niechęcią przyjęło wybór Donalda Trumpa na nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Celebryci i związane z lewicą elity mają możliwości głośnego wyrażania swych opinii. W odróżnieniu od zwykłych ludzi, wśród których zapewne nie brakuje takich, którzy boją się zagrożenia demokracji z powodu „buntu chamstwa”, a swoją złością na niesłuszny wybór w USA mogą dzielić się tylko ze znajomymi i rodziną. I dotyczy to nie tylko Amerykanów.
Niejednego z Polaków przeraża wizja zaściankowej, ksenofobicznej, zamkniętej na wielokulturowość, Ameryki. Najchętniej uciekliby jak najdalej od tego zacofanego świata. Nie jest to jednak łatwe. Przynajmniej na stałe. Ale oderwanie się od sił wstecznictwa, choćby na krótko, też może być jakimś rozwiązaniem. Da chwilę wytchnienia.
Dla wszystkich, niemogących pogodzić się z zatęchłą atmosferą powracającego Średniowiecza, przygotowaliśmy listę krajów, świetnie nadających się na wakacje, wolnych od niebezpieczeństwa spotkania nie tylko Donalda Trumpa, ale także zetknięcia się z jego zacofanymi wyborcami i zwolennikami.
1.Korea Północna
Korea Północna nie słynie wprawdzie z nadzwyczajnej gościnności, ale za to wyróżnia się szczególną nienawiścią wobec rządów Stanów Zjednoczonych. Nie ma obawy, że w trakcie kontrolowanej przez państwo, turystycznej wycieczki po Phenianie, dojdzie do spotkania z pro-Trumpowymi turystami. W każdą rocznicę wojny koreańskiej, organizowane są tu ogromne parady i pochody wymierzone w amerykańskich polityków, co skutecznie zniechęcić musi wszelkich „trumpersów”.
Wyjazdy do Korei Północnej często są krytykowane. Wyrażane są opinie, że w ten sposób napełnia się kieszenie władcom zdegenerowanego, morderczego reżimu. Jednak wycieczka do Korei Północnej to fascynująca przygoda, pozwalająca na choćby bardzo fragmentaryczne poznanie tego tajemniczego państwa. A oczywistą zaletą jest brak Donalda Trumpa.
2.Iran
Lody pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Iranem w ostatnich latach nieco stopniały. Ale nadal utrzymuje się napięcie. Na początku roku przebojem w Iranie stał się wideoklip zatytułowany: „Opieramy się do ostatniej kropli krwi”, w którym pokazywana jest amerykańska inwazja odpierana przez irańskie oddziały, wywołujące tsunami.
Antyamerykańskie sentymenty to głównie sprawa polityków. W mniejszym stopniu dotyczą tego co myślą zwykli Irańczycy. Ale jednak jest bardzo mało prawdopodobne znalezienie się przy jednym stoliku z jakimś wykrzykującym „zróbmy Amerykę znów wielką!”, zwolennikiem Trumpa.
3.Arabia Saudyjska
Wieloletni „wrogo-przyjaciel” Stanów Zjednoczonych, Arabia Saudyjska nie jest miejscem, w którym można spotkać zbyt wielu Amerykanów, nie mówiąc już o ryzyku zderzenia się z „trumpersem”. Departament Stanu (jeszcze ten kierowany przez postępowe władze) zaleca „rozważyć ryzyko” związane z wyjazdem do tego, bogatego w ropę, kraju.
Spokojni o brak zagrożeń ze strony „trumpersów”, możemy oddać się podziwianiu atrakcji Arabii Saudyjskiej. A w razie czego, piasku jest tam wystarczająco dużo, by bez trudu schować w nim głowę. Turyści w Arabii Saudyjskiej oglądają wykute w skale grobowce w miejscowości Mada’in Salih, będące odpowiednikiem jordańskiej Petry, a także zbudowane z glinianej cegły, miasto Diriyah, umieszczone przez UNESCO na liście światowego dziedzictwa.
4.Kuba
Mimo, że odchodzący, demokratyczny prezydent Barack Obama uczynił wiele dla szerzenia pokoju na świecie (dzięki czemu á priori otrzymał pokojową nagrodę Nobla) i włożył mnóstwo wysiłku w poprawienie relacji z Kubą, nadal Amerykanie muszą przejść przez prawdziwy tor przeszkód, aby dostać się na tę wyspę. Formalnie, turystyczne wyjazdy na Kubę pozostają nielegalne dla obywateli USA. Mając to w pamięci możemy uznać, że prawdopodobieństwo znalezienia się wśród zwolenników Trumpa jest tu minimalne.
Za to spotkamy wielu Europejczyków, dla których Kuba jest popularnym miejscem pełnego słońca, pięknych plaż i ciepłego morza, wypoczynku. Turystycznymi symbolami Kuby są także: kolonialna architektura, ręcznie zwijane cygara, intensywne życie nocne, nurkowanie, itp.
5.Angola
Uzyskanie wizy do Angoli nie jest łatwe i dla Polaków (drobiazgowo wypełniane liczne dokumenty, opłata 100-200 USD, itd.), ale dla Amerykanów jest szczególnie trudne. Co gorsza, z ich punktu widzenia, dotarcie do Angoli nie jest sprawą prostą. My jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w wiele miejsc świata musimy podróżować z przesiadkami. Amerykanie nie są. A lotów bezpośrednich z USA nie ma. Muszą lecieć przez Europę, RPA lub inny kraj afrykański. Niedogodności te z pewnością zniechęcą „trumpersów”, tak zresztą jak i innych obywateli Stanów Zjednoczonych.
Przyjemność ucieczki od „trumpizmu” musi jednak kosztować. Bogata w ropę, stolica Angoli – Luanda, co roku znajduje miejsce w czołówce najdroższych miast świata. Z drugiej strony, Angola to szerokie plaże, portugalskie ruiny i parki narodowe pełne dzikich lwów.
6.Bangladesz
W Bangladeszu prędzej spotkasz tygrysa bengalskiego, niż zwolennika Donalda Trumpa (zresztą ten pierwszy mógłby okazać się mniej nienawistny). I to nie dlatego, że pomiędzy Bangladeszem, a USA są jakieś niesnaski. Bangladesz jest najrzadziej odwiedzanym przez turystów krajem na całej kuli ziemskiej. A to oznacza, że prawdopodobieństwo spotkania „trumpersa” musi być minimalne.
Według danych pochodzących z Banku Światowego, jeden turysta przypada na 1273 mieszkańców Bangladeszu. Dla porównania: w najbardziej „turystycznym” kraju, w Andorze na 32.4 turystów przypada jeden mieszkaniec.
7.Meksyk
Na razie, Meksyk jest najpopularniejszym krajem wśród Amerykańskich turystów. Ale to może się zmienić, gdy Donald Trump już wybuduje swój „piękny, nie do przebicia mur” wzdłuż całej amerykańsko-meksykańskiej granicy.
Jeśli mur taki powstanie (co chyba jest mało prawdopodobne), to mieszkańcy Meksyku, z pewnością wyperswadują zwolennikom Trumpa przyjazdy na wakacje.
8.Malawi
Malawi jest krajem, który zwolennicy teorii ocieplenia klimatu ogłosili żywym dowodem słuszności swego rozumowania. Susza, która dotknęła ten region miała być skutkiem globalnych zmian klimatu. Oczywiście, dalecy postępowemu myśleniu „trumpersi” w to nie wierzą, a sam ich lider nazwał całą teorię o ociepleniu żartem. W tej sytuacji, możemy liczyć na to, że „trumpersi” nie będą chcieli konfrontować swoich naiwnych wyobrażeń, z twardą rzeczywistością i do Malawi nie przyjadą.
9.I inne…
Szczególnie silna awersja do Trumpa i jego zwolenników może najbardziej zdesperowanych skłonić do wyjazdu do Afganistanu, Syrii, Iraku, czy Somalii. Ale chociaż „trumpersów” unikną tam z pewnością, to do takich wypraw stanowczo nie zachęcamy…
Autor: Jarosław Mojzych
Na podst.: The Telegraph
21 listopada 2016