booking.com
Targi turystyczne TT Warsaw 2016

Turystyka symbolem pokoju

Turystyka to branża pokoju. Rozwija się tylko wtedy, gdy czasy są spokojne, a zagrożenia znikome. Takimi słowami otworzył spotkanie profesor Witold Modzelewski, znany przede wszystkim jako twórca polskiego podatku od towarów i usług, zwanego VAT-em. Na początku lat 90. był wiceministrem finansów, a VAT w Polsce był kompletnie nieznany (królował wtedy podatek obrotowy). Witold Modzelewski ma jednak szersze zainteresowania – także humanistyczne (historia, próbuje swych sił w rzeźbiarstwie), a spotkanie odbyło się na targach turystycznych w Warszawie.

Targi TT Warsaw

Na obrzeżach

W ostatnim tygodniu listopada, w Warszawie zorganizowano 24. targi turystyczne, znane pod nazwą TT Warsaw. Od blisko dziesięciu lat miejscem prezentacji jest hala wystawiennicza zbudowana na przedmieściach miasta, a od lat paru jej terminem jest listopad. Wcześniej, targi organizowano w centrum – w Pałacu Kultury, każdego września. Najwyraźniej uznano, że będzie lepiej i bardziej „po europejsku” przesunąć je na listopad – wszak słynne, światowe targi w Londynie, też odbywają się w listopadzie. Chyba naprawdę organizatorzy zapatrzyli się na kraje zachodnioeuropejskie, bo inną imprezę – poznański Tour Salon też przenieśli z października na marzec, tzn. na miesiąc, w którym tradycyjnie organizowane są największe targi turystyczne w Europie – berlińskie ITB.

REKLAMA

I w taki oto sposób mamy w Polsce dwie handlowe imprezy turystyczne mające coś wspólnego z czołówką światową. Szkoda tylko, że jedynym elementem wspólnym są terminy. Niestety, mimo wysiłku wkładanego przez organizatorów, na różne sposoby starających się zachęcić firmy turystyczne do obecności na targach, liczba wystawców ciągle pozostaje skromna.

W tym roku, podobnie jak i w latach poprzednich, swoje wystawy miały przedstawicielstwa organizacji turystycznych z zagranicy i kilka regionów z Polski. Najbardziej okazałe, bo największe, były stanowiska Egiptu, Turcji, Tunezji – krajów mających ostatnio spore problemy z przyjazdami turystów. Zgodnie ze słowami prof. Modzelewskiego – turystyka to branża pokoju, a z tym jest tam największy problem.

Krajem partnerskim w tym roku była Rumunia. Jednak Polacy niezbyt chętnie latają do Rumunii na wakacje i raczej mało prawdopodobne, żeby miało to szybko się zmienić. Rumunia z kretesem przegrywa z sąsiednią Bułgarią. Nie mówiąc już o Grecji. Tymczasem Grecji na targach nie było w ogóle. Zorganizowane zostały dla niej targi odrębne. Na Stadionie Narodowym, tydzień później („Grecka Panorama”). To już druga taka próba. W 2015 słabo rozreklamowane, nie odbiły się żadnym echem, przechodząc niemal niezauważone. W tym roku też mało kto o nich słyszał.

Bez biur podróży

Większość wystawców zadowalała się skromnymi stanowiskami, najczęściej wynajmując pojedyncze „budki”. Tradycyjnie uderzała nieobecność większości biur podróży. Spośród dużych był wyłącznie Neckermann. W latach poprzednich honoru touroperatorów broniły takie firmy jak Wezyr Holiday, czy Sun & Fun, zwykle prezentujące się w okazały sposób. W tym roku, Wezyr Holiday jest pewnie szczęśliwy, że udało mu się w ogóle przetrwać i zapomniał o bizantyjskim rozmachu, a Sun & Fun nie działa. Formalnie  istnieje nadal, tyle tylko, że nie prowadzi działalności… Ostatnio pojawiła się informacja o zainteresowaniu zakupem marki przez Blue Style – touroperatora z Czech. Jeśli tak się stanie, to szyld Sun & Fun powróci na rynek. A może także na następne targi.

Na TT Warsaw obecna była także Itaka. Ale w dość nietypowy sposób. Szefowie największego polskiego touroperatora uznali za zupełnie zbędne prezentowanie firmy przypadkowym „przechodniom”. Ostentacyjnie się od nich odcięli, wynajmując stojącą na uboczu małą „budkę”, osłoniętą z czterech stron ścianami, do której dostęp mieli wyłącznie zaproszeni goście.

Wszyscy wystawcy zmieścili się na stosunkowo niewielkiej powierzchni dwóch pomieszczeń hali targowej, a i tak najwięcej miejsca zajęły restauracje (właściwie bary), zresztą cieszące się bardzo dużym zainteresowaniem…

REKLAMA

Tańce i konferencje

Targi trwały trzy dni. Od czwartku do soboty. Pierwszy, przeznaczony był dla profesjonalistów, dwa następne otwarte dla wszystkich (za 10 zł). Czwartek był spokojny, w piątek napłynęły wycieczki szkolne, a w sobotę zjawili się potencjalni klienci. Czy wiele z tego wynieśli? W czasach internetu, gdy nie trzeba już zbierać kolorowych folderów, atrakcyjność takich miejsc spadła. Na szczęście niektórzy wystawcy zadbali o część rozrywkową, organizując występy lokalnych śpiewaków, tancerzy, w tym także tancerki brzucha.

Dla ludzi z branży turystycznej (choć nie tylko) zorganizowano spotkania i konferencje. Chyba najwięcej emocji wzbudziła przeprowadzona w piątek, pod niewinną i mylącą nazwą „Turystyka wyjazdowa 2017. Czy powtórzy się sukces roku 2016”. Spotkanie przemieniło się w gwałtowną dyskusję na temat wchodzącego w życie, tzw. turystycznego funduszu gwarancyjnego (TFG) mającego zwiększyć ochronę finansową klientów, na wypadek niewypłacalności organizatora. Ze strony rządowej obecna była tylko urzędniczka niższego szczebla, za to pojawili się posłowie opozycji, w tym Ireneusz Raś z PO, który najwidoczniej zapomniał o tym, że idea TFG powstała za czasów rządów jego partii (w tamtej wersji fundusz zaplanowany był z rozmachem, z zarządami, radami, itp. – teraz cały ten TFG to zwykłe konto bankowe) i wraz z innymi utyskiwał nad marnym losem jaki przynieść musi on touroperatorom. Zwłaszcza tym największym, „renomowanym”. Bo ci mali i tak psujący rynek niskimi cenami, teraz będą to czynili z wyrachowaniem. Ustawa nakazuje płacić i dużym i małym tyle samo (za każdego klienta), tymczasem sprawiedliwie byłoby tylko wtedy, gdyby duzi płacili mniej. Temat budzi emocje w branży, pozostaje jednak niemal niezauważony wśród turystów. Chodzi w nim o biznesowe relacje firm turystycznych, o ich przychody i zyski. Dla klientów ma tylko takie znaczenie, że teraz wzrośnie ich finansowe bezpieczeństwo.

W czasie targów były także i inne konferencje. A wśród nich wspomniana z prof. Witoldem Modzelewskim. Nazwano ją „Niepoprawne spojrzenie na naszą historię, a zwłaszcza stosunki polsko-rosyjskie”. I rzeczywiście parę zdań o tym było. A zwłaszcza o relacjach pomiędzy Stanisławem Grabowskim, synem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i carem Rosji Aleksandrem I. Mieli spotkać się w okolicach, w których dziś jest pałac, pełniący rolę luksusowego hotelu. Pałac nazywa się Alexandrinum i stoi kilkanaście kilometrów na wschód od Warszawy. Właścicielem jest właśnie Witold Modzelewski, a pałac rzeczywiście wygląda okazale. Zainwestowanie w turystykę (otwarcie hotelu było w lutym 2016) przez pasjonata historii i stosunków polsko-rosyjskich dowodzi, że wojny nie będzie. I to jest dobra wiadomość. Turystyka jest przecież branżą pokoju.

 

Autor: Jarosław Mojzych

30 listopada 2016

 

 

REKLAMA
Powrót do STRONY GŁÓWNEJ