Do Tajlandii rocznie przyjeżdża ponad 33 miliony turystów. Tylko nieliczni wiedzą, że za przyłapanie na paleniu elektronicznych papierosów lub samo ich (albo tylko wkładów) przewożenie przez granicę grozi kara więzienia. I to do 10 lat. A komfort pobytu w więzieniach w Tajlandii dalece odbiega od tego co oferują hotele i ośrodki turystyczne w tym kraju… Na szczęście, papierosy elektroniczne nie są specjalnie popularne, a za palenie papierosów tradycyjnych w Tajlandii żadna kara nie grozi.
Przepisy zakazujące używania e-papierosów wprowadzone zostały w Tajlandii w 2014 roku. Turystom przyłapanym na granicy są one konfiskowane, a sami turyści trafiają przed sąd. Kara może sięgnąć nawet 10-ciu lat więzienia, bowiem zastosowanie znajduje paragraf o ściganiu przemytników narkotyków. Jeżeli turysta będzie miał szczęście i uda mu się przekonać sędziego, to może wywinąć się z tarapatów płacąc jedynie karę finansową, w wysokości kilkuset dolarów. Ale pewności nie ma. Równie dobrze przygoda zakończyć może się w więzieniu.
Obrót przedmiotami związanymi z paleniem elektronicznych papierosów jest oczywiście także zabroniony na terytorium Tajlandii i w razie udowodnienia winy, zagrożony karą w wysokości pięciu lat więzienia.
W Tajlandii panuje prawo stanu wyjątkowego od czasu puczu wojskowego przeprowadzonego w 2014 roku. Istnieją przepisy wpływające na codzienne życie, czego niekoniecznie świadomość mają turyści. Wielu z nich trafia przed oblicze sędziego za krytykę przewrotu wojskowego. A powinni zachowywać szczególną ostrożność w czasie rozmów, prowadzonych w miejscach publicznych, na tematy polityczne. Lèse-majesté – krytykowanie władzy monarszej, wyrażane w jakiejkolwiek formie, interpretowane w bardzo szerokim zakresie, wiąże się z ryzykiem spędzenia wielu lat w więzieniu. Za poważne przestępstwo uważa się na przykład nadepnięcie na banknot. Wszak jest na nim wizerunek monarchy…
Autor: Jarosław Mojzych
Źródło: The Telegraph
21 sierpnia 2017