Gospodarz udostępniający swoje mieszkania w Londynie na portalu Airbnb zarobił w ciągu jednego roku 15.6 mln dolarów. Tyle tylko, że tych mieszkań ma 881. Nie wszystkim udaje się osiągnąć takie zyski, ale prosta idea polegająca na kontaktowaniu ze sobą prywatnych osób, umożliwiając im wynajem pokoi w mieszkaniach, przerodziła się w intratny biznes.
Drugi na liście najlepiej zarabiających, „gospodarz” z Bali zgromadził 15.5 mln dolarów, dysponując „tylko” 504 mieszkaniami. Czołówka, ze swych mieszkań, pokoi i domów w Kapsztadzie, Paryżu, czy Barcelonie uzyskuje co najmniej milion dolarów rocznie.
Zauważalna jest bardzo silna tendencja do zmiany charakteru Airbnb. Zwykłe udostępnianie własnego mieszkania, coraz częściej zastępuje zarządzanie nieruchomością, prowadząc do szybkiego zwiększania przychodów. System z wolna przestaje być miejscem przeznaczonym dla indywidualnych właścicieli mieszkań. Niczym niezwykłym nie są firmy zarządzające ponad tysiącem obiektów. Przy czym nie chodzi tu o multimilionerów siedzących na kurze znoszącej złote jajka. Najczęściej są to biznesmeni rozwijający działalność w szybko rosnącej branży, zatrudniający setki pracowników.
Największe przychody uzyskiwane są z wynajmu lokali na wyspie Bali. Średnio jest to 41 tys. dolarów rocznie. Trochę mniej zarabia się w Tokio – 36 tys. dolarów, czy w Barcelonie – 29 tys. dolarów.
Typowy użytkownik portalu, czyli zwykły mieszkaniec, taki dla którego Airbnb zostało założone, zarabia np. w Wielkiej Brytanii 3000 funtów rocznie, goszcząc przyjezdnych przez trzy noce miesięcznie.
Rozwijający się biznes i przejmowanie go przez wyspecjalizowane firmy nie jest zjawiskiem korzystnym. Nie tylko nie podoba się tradycyjnym hotelarzom, którzy muszą spełniać ostre wymogi formalno-prawne, widzącym Airbnb jako nieuczciwą konkurencję, ale także niezadowoleni bywają klienci. Duża część osób poszukujących zakwaterowania na portalu ma ochotę na spotkanie z lokalnymi mieszkańcami. A obecnie coraz trudniej jest rozszyfrować oferty. Nie za bardzo wiadomo czy ciekawa propozycja została zamieszczona przez anonimową korporację, czy też po przyjeździe można spodziewać się przywitania przez gospodarza, który poopowiada trochę o tym jak tu się żyje.
Na razie nadal tradycyjni gospodarze mają przewagę. Obecnie 65% ofert pochodzi od osób indywidualnych, a 35% od firm zarządzających. Ale z każdym rokiem, a nawet miesiącem proporcje się zmieniają. Dla wielu ludzi wynajęcie części swego mieszkania gościom, zwykle z innego kraju, jest nie tylko wzmocnieniem domowego budżetu, ale także daje sposobność poznania innych ludzi. W Polsce proporcje wyglądają podobnie. W Warszawie w rękach firm jest 67%, w Gdańsku 62, a w Krakowie aż 78%!
Rosnące zainteresowanie korporacji nowym biznesem grozi, że za niedługi czas Airbnb traktowany będzie jak kolejna wyszukiwarka hotelowa, wyspecjalizowana w wynajmie apartamentów i indywidualni właściciele nie będą mieli czego tam szukać.
Pewną szansą jest niechęć potężnego lobby hotelowego (tradycyjnych sieci). Wywiera ono naciski na rządy, albo władze lokalne, aby wprowadziły prawne regulacje utrudniające rozwój wynajmu mieszkań na przemysłową skalę. I pewne ograniczenia się pojawiły. Na przykład w Londynie nie można wynajmować mieszkań na więcej niż 90 dni w roku. Jak widać jednak zakaz ten nie przeszkodził wspomnianemu na początku „gospodarzowi” zarobić prawie 16 milionów dolarów…
Czołówka gospodarzy | ||
Miasto | Liczba lokali | Przychody [mln usd] |
Londyn | 881 | 15.6 |
Bali | 504 | 15.5 |
Kapsztad | 114 | 7.6 |
Hawana | 132 | 6.9 |
Sydney | 245 | 4.1 |
Paryż | 82 | 4.0 |
Barcelona | 162 | 3.7 |
Madryt | 124 | 3.6 |
Lizbona | 204 | 3.4 |
Melbourne | 157 | 2.7 |
Średnie zarobki | |
Miasto | Przychody [usd] |
Bali | 40983 |
Tokio | 36130 |
Barcelona | 28648 |
Lizbona | 27780 |
Rzym | 27677 |
Los Angeles | 26344 |
Londyn | 20958 |
Amsterdam | 19255 |
Melbourne | 18855 |
Nowy Jork | 18618 |
Autor: Jarosław Mojzych
Źródło: The Telegraph
9 listopada 2017