Od 15 stycznia 2018 w Ryanair obowiązują nowe zasady przewozu bagażu podręcznego. Dotychczas dopuszczalne było zabranie ze sobą na pokład dwóch sztuk bagażu. Jednego - większego nieprzekraczającego wymiarów 55 x 40 x 20 i drugiego – małego do 35 x 20 x 20 cm. Tym pierwszym mogła być torba podróżna, czy plecak, a drugim np. laptop lub torebka damska. Po zmianie jest inaczej.
Na pokład zabierać można tylko bagaże małe, te o wymiarach do 35 x 20 x 20 cm. Większe oddawać trzeba przy wejściu do samolotu, aby mogły zostać umieszczone w luku i przewiezione dokładnie tak samo jak klasyczny bagaż rejestrowy. Z tymi samymi niedogodnościami, przede wszystkim z koniecznością - czasami bardzo długiego - wyczekiwania na odbiór przy „karuzelach”. Poza tym, torby umieszczane w pojemnikach nad siedzeniami zwykle nie są wystarczająco odporne na transport w luku, bywają wykonane z miękkich materiałów, mogą mieć słabe zamki (lub nie mieć ich wcale) i elementy mało trwałe. Za taki transport Ryanair nie wymaga żadnej zapłaty, ale – rzecz jasna – bagaż musi spełniać warunki „podręcznego”, tzn. tak jak dotychczas, nie może być większy niż 55 x 40 x 20 cm.
O tym czy torba jest wystarczająco mała, aby mogła być zabrana do kabiny, decyduje pracownik Ryanair asystujący przy wsiadaniu do samolotu. Podstawową zasadą jest to, żeby zmieściła się pod siedzeniem. Zabranie ze sobą większego bagażu podręcznego możliwe jest tylko za opłatą. Po wykupieniu tzw. „pierwszeństwo wejścia na pokład” za ok. 25 zł w jedną stronę można wejść do środka z dwiema torbami: większą i mniejszą – tak jak to było jeszcze w roku 2017.
Ryanair uzasadnia wprowadzenie zmian dążeniem do ograniczenia opóźnień. Pasażerowie wchodzili na pokład z coraz większymi bagażami, co bardzo spowalniało cały proces zajmowania miejsc, powodując opóźnienia odlotów. Punktualność nie jest najmocniejszą stroną Ryanaira, który w przeszłości próbował się nią chwalić, gdy w 2015 roku udało mu się w 10 z 12-tu miesięcy uzyskać wynik 90% lądowań bez opóźnień. Niestety, w latach następnych – w 2016 i 2017 – zdarzyło się to tylko w pięciu miesiącach. W czerwcu 2016 roku zaledwie 81% samolotów wylądowało o czasie, co było najgorszym wskaźnikiem od pięciu lat.
Ryanair próbując złagodzić negatywny marketingowy efekt podjętej decyzji, ogłosił obniżkę cen przewozu tradycyjnego bagażu, tzw. rejestrowanego, do ok. 110 zł (zależnie od kursu euro) w jedną stronę, zwiększając jednocześnie jego dopuszczalną wagę z 15 do 20 kg. Zmiany te z pewnością z zadowoleniem przyjęte zostały przez pasażerów zabierających ze sobą duże bagaże, lecących na wakacje z rodzinami, ale nie pomogą tym, którzy latając często, np. w sprawach służbowych, muszą teraz spędzać na lotnisku dodatkowo pół godziny lub więcej w oczekiwaniu na bagaż.
Szefowie Ryanaira bronią się tym, że zawsze istnieje możliwość wykupienia „priority pass”, czyli prawa do wniesienia bagażu, albo można spróbować zmieścić swoje rzeczy w torebce… Innym argumentem ma być ten, że dotychczasowy system był przyczyną tworzenia gęstych kolejek przed odprawą. Pasażerowie wiedząc, że pojemność półek nad siedzeniami jest ograniczona. „walczyli” o zajęcie jak najlepszej pozycji przy wsiadaniu do samolotu. Ci, którzy pojawiali się na końcu i tak musieli oddawać swój bagaż do luku. Teraz takich kolejek nie będzie.
10 stycznia 2018